Światem przestaje rządzić jesień...
Zaraz po wyjściu z autobusu w oko wpadła mi taka roślinka. Patrzała smutno zmarzniętymi listkami, a że dzisiaj miałam przy sobie aparat ze względu na kuglarstwo po lekcjach, to zrobiła sie mała sesja.
Tak, wybić się ponad innych. Czasami lepiej być jednak tym jednym z wielu. Mniej bólu przy upadku.
Szkielet liściowy z ładnie zarysowanymi zamarzniętymi "czymsiami" (czymsie, to forma liczby mnogiej od "czymś" no bo jednym "czymś" nie zasmaruję całego liścia, za to "czymsiami" owszem)
"... Głośniej puka nam drzwi
Dyktatura żółtych liści
Liście które z drzew spadają
Trupy na twarzach mają..."
Częściej patrzę się na wschód
Bo tam zima najdziksza...
Zimne dziady listopady...
Aj, no tak listek. Infantylne i prozaiczne, ale jakże oczywiście niesamowite? Wiesz, pokochałam ostatnio Kombajn do zbierania kur po wioskach. Agatko, to Twoja zasługa. Główna i największa.
"Ty lubisz jak się błyska ja lubię burzę..."
Uwielbiam tą subtelną grę świateł i kolorów w tych wszystkich mijanych bezszelestnie prostych rzeczach. Bo tak naprawdę największa magia jest w tym, co zostaje przez nas niezauważone. A szkoda. Szkoda, bo prawdziwe czary czają się zawsze na wyciągnięcie ręki, tuż pod naszym nosem.
Zdecydowanie jestem zadowolona z dzisiejszego wypadu wokół boiska. Rękawiczki posiałam w szkolnej szafce, czapki się nie dorobiłam, ale na szczęście od jakiegoś czasu noszę w kieszeni kurtki lupę, czyli moje przenośne makro. Tak. Dzięki za towarzystwo w tej mojej "wędrówce" w poszukiwaniu skarbów.
Uwielbiam zimę za właśnie takie czary.
I koniczynka. Moja ulubiona. Na szczęście. Moje i Twoje. Bo teraz przyda nam się trochę szczęścia. Zdecydowanie.
Dobrze jest wiedzieć.


Tak, mam radochę, bo idzie zima. Moja ulubiona pora roku i w ogóle. Mam nadzieję, że sypnie się śniegiem i będę mogła coś niecoś jakoś sensownie uchwycić w obiektyw.
Tak, mam radochę numer dwa, bo w przyszłą środę jadę do Poznania na rozdanie nagród, bo rok Wyspiańskiego jest, czy coś tam. I jakiś komiks rysowałam. i takie tam. napiszę więcej jak będe już po imprezie. ot co.
Tak, mam radochę numer trzy, (albo niech będzie, że ćwierć radochy) bo wiem, w czym rzecz. I wiem, że to wszystko o czym myślałam wcześniej jest takie jak mi się wydawało, z tym małym mankamentem, że to jednak jeszcze nic nie zmienia.

LOS SIĘ MUSI ODMIENIĆ.

This entry was posted on czwartek, 22 listopada 2007 and is filed under ,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

One Response to “ ”

Anonimowy pisze...

agatka się bardzo cieszy, że jest kombajnowym rozpowszechniaczem (; zastanawiam się tylko czy nagrałam ci obie płyty, czy tylko jedną?
bo tak sie składa,ze obie płyty są magicznie magiczne, na jednej o mortadeli, blaszanych namiotach i pomarańczach, na drugiej o łabędziach, pani w zielonym sklepie, ukłuciach i gumach do żucia... ah, kombajn kocham całym swoim agatkowym sercem! i cieszę sie, że w tej miłości nie jestem sama (;

a co do tej trzeciej radochy, co to chyba wiem, co masz na myśli, to wiesz, że ja sie ciesze, prawda? że tyryryt i ajajaj? (; i nawet jak jeszcze nic, to ja myśle, że później też i coś (;

ściskam i całuje i uśmiecham się radośnie (: (: (: