Dzień z życia pewnego dźwiga.
(albo alternatywny tytuł - o kilku takich, co rozbierali Cukrownię.)
(albo alternatywny tytuł - o kilku takich, co rozbierali Cukrownię.)
Dwa dni temu przed cukrownią w Zdunach pojawił się taki oto potężny dźwig. Wysoki na 60 metrów, głośny na 5 noworodków z kolką. Smutny i przerażający widok. Takiego czegoś jeszcze tu nie było.
Były góry, górzyska buraków cukrowych usypanych na placu, a widocznych już z ulicy Kolejowej, jak sie wracało ze szkoły do domu.
Był także przecudny zapach wysłodków. Jedyny w swoim rodzaju, unoszący się na każdej ulicy.A teraz? sprowadzają takie o, dźwigi i wyciągają ze środka wszystko, co kojarzy się ze świetnością tego miejsca. To już koniec. Smutne, bo dobitnie pokazuje, że nie ma już nic.
I widok całości. Na tyle, na ile pozwalał mi balkon i okropny wiatr. Chociaż nie, to zdjęcie nie jest mojego autorstwa. Prędzej siostry lub taty.
I moje wieczorne marznięcie na balkonie i trzymanie bez statywu 4 sekund ;>
No, to by było póki co na tyle. Po krótce i bardziej formalnie - do Cukrowni w Zdunach przywieziono wielki dźwig i wyciągano warniki i suszarki, a także silniki. Wszystko to był najwyższej klasy sprzęt, nowoczesny jak na takie warunki. Zabrany i wywieziony przez niemca do fabryki w Środzie Wielkopolskiej bodajże. Smutny widok.
ale za chwile coś na rozweselenie. Fotorelacja z Poznania z Agatką, Mundasem i Malwiną ;}
No, to by było póki co na tyle. Po krótce i bardziej formalnie - do Cukrowni w Zdunach przywieziono wielki dźwig i wyciągano warniki i suszarki, a także silniki. Wszystko to był najwyższej klasy sprzęt, nowoczesny jak na takie warunki. Zabrany i wywieziony przez niemca do fabryki w Środzie Wielkopolskiej bodajże. Smutny widok.
ale za chwile coś na rozweselenie. Fotorelacja z Poznania z Agatką, Mundasem i Malwiną ;}
Prześlij komentarz