Ptaszek Ernesta.
Czekaliśmy sobie na przystanku na nasz autobus i Ernest zobaczył ptaszka, powiedział: "stój! on jest mój" i tak stał się ptaszkiem Ernesta. W ogóle z tym czekaniem na autobus to są zabawne historie:)
I narcyzik. Jego historia jest dosyć smutna. Kiedy szłam z Mundasową do szkoły załatwiać interesy, to jacyś panowie przed szkołą wykopywali kwiatki i sadzili tam jakieś inne pierdy. No i ten narcyzik wylądował w koszu. A że był taki malutki i w ogóle nie upsuty, to aż zaniemówiłam z oburzenia i pytam gości "proszę panów, dlaczego ten kwiatek jest w koszu?! czy nikt go już nie potrzebuje?!" odpowiedzieli, że owszem, nikt. Więc bez chwili wahania przygarnęłam go do siebie. I teraz rozkwitł jeszcze śliczniej w buteleczce po brylantynie, która miała służyć jako rozpylacz do wody. zdjęcie baj mi.
One Response to “ ”
eh.ah.oh. bosko, narcyzowato , deszczowo, aczkolwiek miło. super, jeszcze bardziej super. pozytywno-pozytywnie. bless ;>
[pomysłowość tego komentarza jest po prostu rozbrajająca.]
Prześlij komentarz