Powrót do przeszłości, czyli grzybek integracyjny
z latającymi kiełbasami w tle.
Spacerowałyśmy sobie po lesie w najlepsze (ich troje pierwszoklasowe plus ja, już niestety niesklasyfikowana:> ale mentalnie ciągle w Ceramie)
Kiedy nagle zza drzewa wyskoczył Kryna i próbował nas zabić ze swojego łuku made in Radom.
Kosmiczność ów łuku tak nas osłabiła, że wszyscy przysiedli:>
Niektórzy z wrażenia poszli się powiesić nad ogniskiem. A co! "Przepraszam, czy tu dostane przyprawę do szaszłyków po kanibalsku?"
Z tego oszołomienia nawet Kryna postanowił się usmażyć. Ale tylko trochę. Bo dużo, to nie wypada.
Reniu jak gdyby nigdy nic puszczał bombki. Mydlane póki co.A później poczuł nagły pociąg do Lecha.
Podczas gdy Ernest postanowił nauczyć się odbierać bańki na główkę.
Gosia - mistrzyni w robieniu ogromnych baniek mydlanych!


Było sympatycznie. Pierwszy raz rozpalałam ognisko i udało się jednym podpaleniem, chociaż nigdy nie byłam harcerzem ani harcerką tym bardziej. Wchodzenie na dach także było zabawne, rzucanie kiełbasą mniej, strzelanie z łuku bardziej, porywanie z Gosią Ernesta przed rozchichotanymi fankami także było zabawne, i podróż ciemną nocą przez las - przerażające!
innymi słowy - grzybek klasy 1 niepamiętam której zaliczam do udanych ;)
Dzięki!

This entry was posted on sobota, 17 maja 2008 and is filed under ,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.