Lost in Holiłód.
Dokładne przygotowania do sesji odbywają się jak zwykle w tym samym miejscu. W łazience. Świątyni wszelkiej kosmetykowości.

I blendzimy :} pierwsze próby z tym czary mary, z którego jesteśmy obie okrutnie zadowolone;D Niech żyją tanie zamienniki leków;D (leki nie mają z tym nic wspólnego, więc dajcie im po prostu spokój, okej?! odczepcie się od nich! zostawcie w spokoju i koniec! no. Koniec!)
W pewnym momencie nadeszło zmęczenie. W takich sytuacjach najlepiej spisuje się "taj-czi" i lewitowanie. Póki co jesteśmy na dosyć zaawansowanym poziomie. Nasze plemię wynalazło nawet koło i młotek na podczerwień. A jutro wyruszamy w podróż papierowym katamaranem.

Jednak wpierw musimy się pożywić. Z ziemi, bo z prochu jesteśmy i w proch się przewrócim.

Ale póki jest lato i można się posiłkować czymś bardziej przyziemnym i "letnim".
(chyba moje ulubione z tej "sesji" Mundas i Daniel)
To też całkiem sympatyczne :)

Wiem, to nie Twoja wina, wiem to ja...

"nigdy wcześniej nie byłam tak wysoko na drabinie" ;D ku chwale ojczyzny;)
A to mi się podoba ze względu na wysoki poziom humoru sytuacyjnego :>
(tylko nie dawaj tego zdjęcia, co wygląda jakbym się z Pauliną całował:) - słowa Kamila)
Musiałam.
Na bramce stoję nikogo się nie boje jestem king-brus-li karate-miszcz!
Patrząc na Kamila trudno uwierzyć, że skończył Zi, a nie jakąś "naszo-klasową" szkołę lansu :}
Zadowolony z życia.
I trochę w domu :)
A to najbardziej mi się podoba z domowych :) tylko szkoda że ręka trochę ucięta. Niestety nie było już czasu i energii (tylko jeden komplet akumulatorków to zdecydowanie za mało:>) na poprawę. Może innym razem.
I już to mówiłam, ale powiem jeszcze raz. Cudowne kolory! I cudownie wystylizowane wnętrze!
I ja tam byłam, latającego Kubusia piłam, cukierki Toffie jadłam, ale to nie ja ze schodów spadłam ;>

END of transmiszyn.

***

W dniu tamtejszym (bodajże czwartek) udało nam się uzyskać naprawdę godne uwagi
(przynajmniej naszej) wyniki i było doprawdy sympatycznie.
Pierwsze eksperymenty z blendowaniem wyszły naprawdę powyżej oczekiwań :) tym
bardziej, że prototyp był przywiązywany do drzewa, przypinany klamerkami do truskawek i wleczony po trawie i po wszystkich innych rzeczach.
Tak. To było zdecydowanie udane popołudnie.
Error mam.
Ale w tamten czwartek wisienki smakowały lepiej niż zwykle...

This entry was posted on piątek, 13 czerwca 2008 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

4 Responses to “ ”

Anonimowy pisze...

ładny mundas z tej paulinki :)

a ja tak przy okazji sie pożegnam na te 4 dni. tak na wypadek, jakby dzisiejszy wieczór nie zaowocował w rozmawianie ;)
tak więc- yo lejdi! albo nie nie, tak nie ;] baaaj! brzmi lepiej ;)
trzymaj się cieplutko! i uważaj na kretowiska ;D


p.s. dla wiadomości: dzwonki mają upublicznione zdjęcia swoich latorośli, a agatki mają telefony ukochanych (!)

Anonimowy pisze...

Ale śliczne zdjęcia zrobiłaś Mundaskowi:D:D:D nu nu nu powiedziałabym nawet turiru!!Masz talent;) pozdrawiam:* Natalia Drygas (DupciaxD)

Anonimowy pisze...

no no jestem pod wrażeniem.. śliczne focie :)) a tak w ogole to wcale Kamil tam nie wyglada jakby sie calowal z Paulina ale ok :P hehe ta jego wyobraznia albo jakies senne marzenia ;P bez urazy Kamilku :P :* Kasiuuunia :D :P

Marysia.... pisze...

No blenda działa.. ;) Ładnie dopalona ;) Pozdrowery merry