Dni Zdun 2008 część pierwsza
Najpierw turniej szachowy o puchar Burmistrza Zdun. Strasznie chaotyczna i spontaniczna akcja z tym całym turniejem, przynajmniej dla mnie. Robiłam sobie spokojnie zakupy, kiedy nagle telefon - przyjdź na kręgielnie, z aparatem. SZYBKO! no to dawaj. Chwilę później już biegłam do ratusza po pieczątki na zakupy i z powrotem biegiem na kręgielnie. "Proszę ich jeszcze czymś zająć przed ogłoszeniem wyników, ja już biegnę!".
Powrót do domu był nieco spokojniejszy. Od godziny 13 w kościele trwała msza za chórzystów, którzy mieli akurat swoje 85-lecie. Bogu dzięki, mogłam przyjść dopiero przed 15, niestety niektórzy nie mieli takiego szczęścia, co dosyć zabawnie odbiło się na nas później;}
Dosyć smutny motyw. Tym bardziej, że znam tą kobietę i ona zawsze tak na uboczu i sama. Smutna historia w ogóle.
Jeden z orkiestrantów.
Kobieta oglądająca Cyfrowy Polsat ;)
Dzieciaczki oglądające pochód orkiestry i chórów.
Wygląda co najmniej jak w górach, a to tylko Zduny :)
No helou, ja tu tylko sprzątam!
Bo elegancko trzeba wyglądać wszędzie, nawet przy toi-toiach
"czasami chciałabym, żeby tęczowy kucyk porwał mnie do krainy marzeń..." uwielbiam bajki na Disnej Szanel :}
Ludzie Zdun. Lubię tę serię, bo pokazuje ludzi jakimi są, bez pozowania i sztuczności.
Time to tea! Chwila odpoczynku w "biurze organizatora"
Mimo wszystko najfajniej na zdjęciach wychodziły dzieci. Rodzeństwo.
I mój ulubiony malutki model z Dni Zdun. Wcześniej spotkałam go na festynie w szkole, podczas malowania dzieciom twarzy. Ostatnio polubiłam dzieci za nieodgadniony umysł i maksymalnie szczere i nietłumione emocje.
"łaaaał! 8D" <- przypomina mi się za każdym razem kiedy spotykam go na mieście. Wesoła historia.
Tu-ri-ru-ri-ru!
"chwila dla fotoreportera"
Gitara. Whiskey river.
Młode wilki. Młode blokersy. Moje sąsiady.
Zdjęcie samo w sobie jest dziwne. Ale za każdym razem kiedy na nie patrze, chce mi się śmiać. Jedno z ulubionych dziecięcych w ogóle :) z tym cudownym niekłamanym dziecięcym zachwytem i spontanicznością. Brak mi tego.
chwila odpoczynku.
Dzieci próbują swoich sił na scenie. Nie słuchałam ich. Dziwne, nie? Kiedy robie zdjęcia nie skupiam się na niczym poza tym. Dopiero w momencie kiedy je oglądam przypominam sobie, co działo się właśnie w tej chwili. Czy to nie jest czasem coś w stylu "wycinania" kawałków z mojej pamięci?
Whiskey River w pełnym składzie
Dance, dance! z tym panem związana jest także dosyć zabawna historia. Wydaje mi się, że był pod wpływem, ale udało mu się zgromadzić pod sceną większą publiczność niż sam zespół Whiskey River. Ha! miał patent! W szaleńczym tańcu rozdawał swojej młodej publiczności kasę, przez co zgromadził jeszcze więcej gapiów, którzy mogli podziwiać jego podrygi, które zakwalifikowałabym do niesklasyfikowanych :>
No. (piszę no, bo nie wiem co napisać. Nie wiem co napisać, bo nie znam tych państwa. Wiem jedynie, że to coś z Whiskey River.)
Tegoroczną atrakcją pierwszego wieczoru był DKA. Całkiem sympatyczny gość. Przed koncertem stremowany i skupiony. Człowiek jak każdy z nas.
"hm, małe spóźnienie... Jakby co powiemy, że się tak długo rozkładał." czyli sytuacje przed koncertowe.
Miło się z nim rozmawiało. Na koncercie dał z siebie wszystko. I mimo iż nie przepadam za muzyką wykonywaną przez niego, koncert uważam za dobry.
I chyba nie tylko ja tak uważam, bo chwilę po jego zejściu ze sceny koło naszych kontenerków ustawiła się rzesza fanów i fanek, którzy swoim piskiem zagłuszali całe nocne życie stadionu. Wkurzało mnie to czerwone światło :>
Botki @ndzi :} wpadła na chwilę, od razu na scenę, tuż koło mnie, zrobiła kilka zdjęć i uciekła.
Przesympatyczny gest DKA. Zaprosił na scenę kilka swoich fanek. W tym chyba największą zdunowską fankę - Emilę.
I moje ulubione z koncertu DKA. A raczej z pokoncertu, kiedy to rozdawał cierpliwie autografy i pozował do zdjęć.
Fajnie mieć plakietkę "Organizator 007"
DJ.
I na deser mój najulubieńszy portret ever. Tak. Arek. Przez przypadek tęczowy chłopak ;) Jedyną modyfikacją tutaj było poprawienie kontrastu. Szczerze powiedziawszy, odwiedziny Arka na Dniach Zdun były dla mnie chyba najkolorowszym akcentem tej imprezy. Dawno Cię nie widziałam Dziadu;D Dzięki za płytki, szkoda tylko, że zapomniałeś je wziąć... no to czekam, aż wrócisz znów. Zupełnie jak Włóczykij na wiosnę.

Podsumowując pierwszy dzień imprezy:
Początek był trudny, jak to początek. Gorąco i patetycznie. Ludzie dopiero co się schodzili więc było trochę drętwo. Później zaczynało się robić kolorowo. Tu jakieś tajemnicze zaginięcia ;) tu spacery po wodę i coraz to nowe teorie spiskowe, odwiedziny, strasznie pro wyglądający kontener (tu pokuszę się o drobny opis;): tata przywiózł mi laptopa, żebym mogła zgrać sobie zdjęcia z aparatu. Arek też pokusił się o to samo więc wybraliśmy się do jego auta po kolejnego laptoka. Kiedy wróciliśmy do naszego kontenerka na stole wylądowały dwa laptoki, dwa aparaty chyba z milion baterii, kilometry kabli i kilka ogromnych obiektywów. Nie liczę już toreb, które zalegały całą powierzchnię wokół nas. Chwilę później do kontenerka wkroczył DKA, spojrzał, że tu tró i pro. I pewnie już się cieszył, na ten milion zdjęć. A tu się Arek zwinął. I tyle z miliona zdjęć... ;)
Ale i tak najlepsze było na końcu. Kiedy to DJ puszczał muzykę, której raczej nie trawimy. Mówiąc "trawimy", mam na myśli siedzących w kontenerze 3 organizatorów. Ale to buńczucznie brzmi ;) ale te historie pozostawię w swojej głowie. Nie każde słowo musi być spisane. A tamte słowa trudno spisać i streścić, żeby nie pogubić treści.

End of transmiszyn.
Drugi dzień za chwilę.

This entry was posted on niedziela, 6 lipca 2008 and is filed under ,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

2 Responses to “ ”

Mazi pisze...

Siema! Chcę się z tobą skontaktować, ale nie wiem jak. Jak możesz napisz do mnie tu gg: 12216631. Mam do ciebie prośbę w sprawie zdjęć DKA. Pozdrawiam

Mazi pisze...

Ja robie stronę o DKA www.dka.yoyo.pl i chciałem się zapytać na zgodę umieszczenia twoich zdjęć z koncertu.;] Daj znać