Hagada w Rendez vous
Chwila odpoczynku przed koncertem. Ostatnio mam jakąś fazę na tego typu zdjęcia.
Jeszcze pustki. Jednak tylko na mini scenie. Sala była wypełniona po brzegi i trudno było w ogóle się poruszyć. Nieźle, jak na Zduny i jak na taką imprezę.
Przygotowanie do występu.
Raz, dwa, trzy, gramy!
Przy okazji tego zdjęcia zawsze przypomina mi się Czesław Mozil z projektu Czesław Śpiewa. Żal dupe ściska, że wtedy nie dałam rady zjawić się na tym koncercie...
Cudny dźwięk mają te dzwoneczki.
Wokal.
I jedno z ulubieńszych tego wieczoru.
W pewnym momencie udało mi się przedrzeć przez zatłoczoną salę i znaleźć kawałek wolnego miejsca między jedną nogą a drugą. Ciągle nie daje mi spokoju, w jaki sposób tych 7 muzyków pomieściło się na tak malutkiej przestrzeni.
Obserwator.
Zasłużony odpoczynek.

Oddech weź, już najgorsze jest za tobą. W końcu gdzieś będzie lepiej. Daję słowo.
Czyli Artur Rojek uspokajająco pobrzmiewa z głośników.
Jest raczej beznadziejnie, ale to znaczy tylko tyle, że jutro będzie lepiej.
Ah, nigdy więcej świętowania imienin do bólu brzucha. Bekonowe prażynki z Dino są dobre, ale co za dużo to niezdrowo. A jeśli są dodatkowo okraszone "cudnymi" wiadomościami z frontu to to już zupełnie dziękuję, wysiadam.
Wkrótce więcej.


nic się nie stało
kolejny idzie dzień...

This entry was posted on sobota, 5 lipca 2008 and is filed under ,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.