Letnie Warsztaty Rozmaitości z ZOK.
(czyli krótka lekcja dorastania)
Jasiek, jeden z najmłodszych uczestników naszych Warsztatów. "Drożdżówka!" "Balon!" i "Pić!" nie do zapomnienia.
Kryjówka dziewczyn. Z drugiej strony sceny była kryjówka chłopców. Scena była newralgicznym punktem. Każda z grup za wszelką cenę chciała dostać się do kryjówki "wroga". "Paaani! paaaaniii! a Hubert wchodzi do naszej kryjówki!" Były więc hasła, były granice, byli strażnicy, były warty a także spotkania na szycie. A jednak ostatni motyw tego dnia rozbroił mnie "dokumentnie" - na środku sceny ustawiono krzesełko, na krzesełku położono kartkę z napisem "Klub balonowy. Wstęp tylko dla dziewczyn. Dla chłopców czasem też."
Basen
Nasze dzieciaczki chwilę przed wejściem do basenu. Nie mogły się opanować. Woda dziwnie działa na ludzi ;) To była prawdziwa szkoła cierpliwości - akurat była wizytacja z sanepidu i pani przeszło 15 minut pobierała próbki wody do badań. Ciężko było dzieciom wytłumaczyć, że sory winetu, ale jeszcze trochę. Ile jeszcze?! pytały. "chwilę + 1". Czekały.
Czaili się bo woda zimna. Brrr.
I chwila odpoczynku, przed kolejną wodną wojną.
Nie ma to jak popływać sobie w kółku w małym basenie :} Gdzie te czasy?!
Upside down. Przypadki chodzą po ludziach.
I druga z naszych najmniejszych. I Nataliona w roli "Matki miłosierdzia". sympatyczne to to.
Martynka. Wygrzewała się na brzegu basenu. Tak mi się przypomina teraz pewna historia, odnośnie tego imienia. Ponoć nie miałam mieć na imię Malwina, tylko właśnie Martyna. Ciekawa jestem, jak teraz wyglądałoby moje życie, bo nikt mi nie wmówi, że imię nie ma żadnego znaczenia w życiu, poza funkcją nazywającą. Nie i tyle.
Jasiek ponownie.
A to moje ulubione basenowe :}
Marysia zdumiona.
Jaś, Weronika i Dawid i atak czerwonej konewki. Jak to dobrze, że małe dzieci tak wolno biegają :>
Krzyś.
rozbrajające.
Przewróciło się, niech leży. Czyli pozostałości po balonach na wodę, które niewiedzieć czemu nie chciały się prawidłowo rozlecieć na pewnych plecach. (Ernest, wszystkiego dobrego z okazji imienin;P), za to doskonale rozlatywały się na ziemi...

"BALON!"

Koniec pierwszej części. W kolejnych relacja z wycieczki do osady "Cicho-sza!" i mini zoo, dodatkowo dzień hawajski, rozgrywki na placu zabaw, kino, zawody między ZOKiem a Świetlicą, lody w Rendez Vous, wręczenie dyplomów.

Te warsztaty z dzieciakami to nie tylko niekończąca się zabawa. To przede wszystkim trudna sztuka wyboru. Wyboru pomiędzy dobrem, bezpieczeństwem dzieci a atrakcyjnością zabaw. To także doskonały czas, żeby zrozumieć, że dzieci to nie zabawki, ale nasi partnerzy i często te młodsze diabełki są zdecydowanie lepsze i sympatyczniejsze niż niejedne stare "konie".
Te dwa tygodnie nauczyły mnie, że żeby zapomnieć, trzeba postarać się zapamiętać.

This entry was posted on sobota, 12 lipca 2008 and is filed under ,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

One Response to “ ”

Anonimowy pisze...

te małe dzieci są o wiele lepsze. są szczere i w ogóle bardziej otwarte. nie boją się mówić prawdy. zapytać bezpośrednio o cokolwiek.
genialne zdjęcia, ja uwielbiam Twoje zdjęcia;)


coma