Historia pewnej znajomości...
Pan Antoni i Pani Antonina.
wisieli sobie spokojnie na drutach na strychu, kiedy nagle jednemu z nich coś się w głowię uroiło.
Pani Antonina porwała swojego małżonka. Podła.
Nadziała go i powiesiła i wędziła jak kurczaka na rożnie.
A kiedy spadł trykła go jeszcze porozumiewawczo (w tym wypadku chodziło bardziej o "nie ruszaj się gnoju, bo ci wszystkie śrubki zardzewię!)
No i tak zło wygrało. Myśleliście, że dobro zawsze wygrywa? Nie w życiu. Sory winetu.
A tu odpowiedzialni za tą bajkę. Trochę niewyraźni, bez rutinoskorbinu. Alleluja i do przodu.

Wystąpili:
Pan Antoni
Pani Antonina
Balony na gorące powietrze w ilości sztuk - 2.
łańcuszki metalowe, na kilogramy - 20dag
gluty do przyklejenia miecza - 0,5cm3
miecz - kawałek strychu
strój pani Antoniny - kawałki folii

dodatkowo:
-Ania i jej Canon 400D
-Marcin i jego światło i statywy
-Mirek trzymak światła prawy
-Ja i państwo Antoniowie, trzymak światła lewy.

This entry was posted on środa, 10 grudnia 2008 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.