I'm Yours. In sunday...
I znów notka inspirowana muzyką. I całym dzisiejszym dniem, który ma kolor i zapach owoców cytrusowych, smak czekolady z najbardziej czekoladowych i uśmiech, z tych które roztapiają serce.
Jedyne zdjęcie w tej notce robione przeze mnie. Reszta jest dziełem mojej siostry. Zamieszczam, bo czuję silną potrzebę zilustrowania dzisiejszego dnia właśnie czymś takim, a jej się udało w to wszystko wpasować. Dlaczego nie ja? Jakoś tak wyszło, że wylądowałyśmy na działce z przydzieloną robotą. Ania się raczej nie przemęczała pracą, a ja spełniałam się w roli artysty-malarza. Pomalowałam wszystkie krawężniki, trochę kwiatków, spodnie, rękaw bluzy i wapno wyżarło mi pół kciuka.
Wiem, że ostrości nie ma, ale kolorystycznie mnie odpowiadają. To był naprawdę długi dzień. Przyjemny i intensywny, ale strasznie długi. Jutro studia. Miałam być w Poznaniu już dzisiaj, na koncercie Lao Che. Nie wypaliło, jakoś sama zdecydowałam, że jednak sobie odpuszczę. Będzie okazja i to nie jedna. Za to jutro sobie odbijemy :) a niedziela to już zupełnie będzie bajka!
Tak, to ja. Obcinam krzaki ;) zupełnie miłe zajęcie. Przeżywam nowe oświecenie muzyczne. Jason Mraz. Tak, ten od "wonderful life" teraz także od "lucky" i "I'm Yours". Tak mi jakoś klimatycznie pasuje do nastroju panującego od paru dni w moim życiu. Niby nic wielkiego, ale to już tydzień od kiedy humor i szczęście dopisują mi w wyjątkowo miły sposób.
Ale wróćmy chwilkę do dziś. Opowiem Wam historię. Przyjechało dziś do muzeum dwóch Szwajcarów. Urocza kobietka lat 72 i jej towarzysz, 76. Oboje w pełni energii i uśmiechu szukali swoich przodków i informacji o ich rodzinie. Z XVIIw. Pani miała cudowny akcent i bezbłędnie władała zarówno angielskim jak i niemieckim. Pan miał niesamowity głos. Cichy, spokojny, kojący. Wprost idealny do czytania bajek wnukom na dobranoc. Biła od nich taka radość i sympatia, że nie sposób było im odmówić pomocy. Przez dwie godziny chodziliśmy po mieście i opowiadaliśmy o dawnych dziejach, o których mimo wszystko wiedzieli więcej, niż my sami :} Dom 213 okazał się być tym, którego szukali. Po dokładniejsze informacje wyjechali do Krotoszyna, do geodezji. Przed 14 wrócili, żeby podziękować za pomoc i pochwalić się znaleziskiem.
A i czekoladki z prawdziwej fabryki czekolady, jak w filmie Burtona pyszne. Okazało się, że ci państwo mieszkają w mieście, gdzie znajduje się fabryka czekolady LINDTa. Coś niesamowitego ;]
without face.
Without name.
Without you.
without me.
with me out.
out.
Wiosna. Na zewnątrz i wewnątrz. Niedziela będzie przełomowa. O ilę się przełamię ;)
piosenka na dziś:
Dobranoc robaczki.
One Response to “ ”
działkowo pozytywnie. te wiosenne kwiatki to sama słodycz i cud. a ze słońcem połączone podwyższają poziom endorfin. sympatycznie, jak to zwykłaś mówić. a muzyka i czekoladowo- cytrusowe zapachy to jedne z lepszych inspiracji. a i powiem po raz enty menty, jestem zachwycona i uwielbiam Twój kolor włosów. ;} bless
Prześlij komentarz