In the jungle, the quiet jungle...
Deszczu jednak nie było, więc z ulgą w sercu pierdykła się na trawę.
I teraz seria jak maiecka wyzionuje ducha.
I teraz seria jak maiecka wyzionuje ducha.
Wczorajszego popołudnia las był wyjątkowo piękny, dzień był wyjątkowo z***y, a ludzie wyjątkowo dziwni. Czekolada wyjątkowo słodka, a piknik wyjątkowo udany. Folia dzieli się przez podział, a nie przez pączkowanie, jak myślałam wcześniej. Tego typu wypady są wyjątkowo kaloryczne, a mrówki wyjątkowo chytre. Wszystko wczoraj było na opak. Wszystko do kwadratu, a nawet do sześcianu. Dupa, dupa, dupa. Tylko Kruczek wieczorem uratował moją wiarę w płeć męską. Bo ja już nie wierzę. Nataliona pomogła mi niekoniecznie uwierzyć, albo zniewierzyć do końca, ale pomogła mi trochę nie myśleć. Zdarza mi się często, ale zwykle niemyślę na tematy, na które jednak powinnam. Sylwia znów przypomniała mi swoimi perypetiami o tym, że jednak płeć brzydsza jest trochę ekhem, dziwna. Więc wychodzi na zero.
I pomimo litrów czekolady we krwi i szumu wiatru w lesie i w głowie nie jest tak, jakbym chciała.Poskładano mnie dzisiaj "dokumentnie".
dialog tygodnia:
"-Spotkanie foto, o wpół 6, piątek. Zbiórka pod ratuszem.
-rano czy popołudniu?
-po południu.
-jak załatwie pojazd to nadlece."
I kit. Zawsze twierdziłam, że kosmici są wśród nas. Dzięki, you made my day!
One Response to “ ”
do zdjęć tych to chyba tylko pasuje określenie, że to jakiś klimat magiczny. bo do takich leśnych balonów i foliówek to naprawdę trzeba mieć głowę. pozytyw. ich mag es!
M. ;}
Prześlij komentarz