Fotograficzny Kolgejt Zdunowski: wieża nie_wiadomo_gdzie :}
edit: post numer 888
edit: post numer 888
Jeśli ktoś wie, proszę, niech mnie poprawi. Ja pamiętam jedynie ogrom lasu, trochę błądzenia i mnóstwo śmiechu po drodze.
Coprawda, wieża chwiała się odrobinę, kiedy Blenda wespół z Kolgejtem pojawili się do góry. Trochę mi głupio, że nie zapytała Kingi, czy ma lęk wysokości...No i mimo wszystko pod koniec udało nam się namówić Kingę na chwilę wyjścia na taras :} Nie było tak źle, co?
I towarzystwo po drugiej stronie kanciapy :} Kasia, Bartek i Marcin. Blendowcy.
I jeszcze jedno, ostatnie zdjęcie z góry. Było całkiem wysoko.
I towarzystwo po drugiej stronie kanciapy :} Kasia, Bartek i Marcin. Blendowcy.
I jeszcze jedno, ostatnie zdjęcie z góry. Było całkiem wysoko.
I reszta klubu w górze. Śmiesznie wyglądają ludzie z tej perspektywy. To już wolę oglądać ich z góry :}
Krótko podsumowując wydaje mi się, że jako Kolgejt zaczynamy coraz fajniej i prężniej działać. Piątkowe spotkanie dwóch klubów było sympatycznym pomysłem. Jak tak dalej pójdzie, to powstanie jeden wielki projekt, tylko prosze, niech ktoś inny zatroszczy się o nazwę, bo znając moją tendencję poszedłby jakiś Signal, czy jakaś Corega (ta do protez) I kiit.
Dobra, ej. Kinga z Tomkiem stanęli na wysokości zadania i dojechali z Poznania do Zdun, co prawda w pewnym momencie zbłądzili na Kaczą Górkę i byli zszokowani znakiem "uwaga żaby". I dodatkowo w ciągu tych dwóch trzech godzin poznali w jakimś stopniu otaczający mnie świat. I te wszystkie ignory i inne dziwactwa. Napinaki i w ogóle :> ech. to był ciekawy dzień, mimo nieprzyjemnych kilku chwil. W pewnym stopniu Szymon zniwelował te złe. Spotkanie po latach, nieeeźlee :}
endżoj robaczki :)
Krótko podsumowując wydaje mi się, że jako Kolgejt zaczynamy coraz fajniej i prężniej działać. Piątkowe spotkanie dwóch klubów było sympatycznym pomysłem. Jak tak dalej pójdzie, to powstanie jeden wielki projekt, tylko prosze, niech ktoś inny zatroszczy się o nazwę, bo znając moją tendencję poszedłby jakiś Signal, czy jakaś Corega (ta do protez) I kiit.
Dobra, ej. Kinga z Tomkiem stanęli na wysokości zadania i dojechali z Poznania do Zdun, co prawda w pewnym momencie zbłądzili na Kaczą Górkę i byli zszokowani znakiem "uwaga żaby". I dodatkowo w ciągu tych dwóch trzech godzin poznali w jakimś stopniu otaczający mnie świat. I te wszystkie ignory i inne dziwactwa. Napinaki i w ogóle :> ech. to był ciekawy dzień, mimo nieprzyjemnych kilku chwil. W pewnym stopniu Szymon zniwelował te złe. Spotkanie po latach, nieeeźlee :}
endżoj robaczki :)
2 Responses to “ ”
jo ho, ale wieżyczka. :) to ta w okolicach Cieszkowa? ;>
no tak bardziej w Milicz, ale można to podpiąć pod okolice Cieszkowa ;}
Prześlij komentarz