Aniołki Pudzianki.
Majkowe studio nagrań vol. 2
Aniołki możecie pamiętać z przed Studzionkowego setu. Było to takie dosyć spontaniczne zlecenie na prezent-gadżet dla gości z Niemiec. Głównych dyrektorów Mahle ze Stuttgartu. Możnaby pomyśleć, że będą sztywni i wyniośli, a tak naprawdę to całkiem sympatyczne goście były :)
Aniołki początkowo nie prezentowały się zbyt atrakcyjnie. Zółte, koślawe i bez włosów. Już byłam bliska porzucenia ich na rzecz drzewek szczęścia, kiedy nagle w ręce wpadło mi kilka tubek akryli.
Ojej no ja wiem, że wyraz twarzy jakiś taki dziwny, ale w ostatecznym rozrachunku całkiem sympatyczny.
Czekają na zaperukowanie. Ale zanim to nastąpi musiałam polokować mulinę, a to trochę czasu zajmuje mimo wszystko.
Spędziłam nad nimi z dobre pół tygodnia. Tzn one same sobie spędziły, bo najpierw trzeba było je ulepić, później sobie schły, później o nich zapomniałam, później wzięłam je na świetlice, później wróciły do domu i znów zapomniałam o nich a później kiedy dorwałam farby, to już nie chciałam ich puścić... ale cóż.
Jak mus, to mus.
Jak mus, to mus.
W przygotowaniach dwa kolejne anioły :) Dla Kruczka i dla Kamili.
Aż śmiać mi się chce, bo znów to robię. Znów zajmuję się wszystkim byle tylko nie uczyć się do sesji, ech ;)
za dwa tygodnie moralność.
Aż śmiać mi się chce, bo znów to robię. Znów zajmuję się wszystkim byle tylko nie uczyć się do sesji, ech ;)
za dwa tygodnie moralność.
Prześlij komentarz