Huba i Holina.
czyli opowieść drogi.
Ostatni etap drogi. Ostatni widok na Tatry (ktore tutaj słabo widać) przy podejściu na Studzionki od Szlembarku. Nie powiem gdzie nam nogi wchodziły po 5 godzinach asfaltowego spaceru. Widoki były przepiękne i wynagrodziły nam nasze cierpienie :-)
Wypas nad zalewem Czorsztyńskim. Zawsze, kiedy przechodzę koło takich 'luźnych' krów, boję się, że zaczną za nami biec, jak te w zeszłym roku. Można to podciągnąć pod fobie? krowo-luźno-biegaczo-fobia? z pewnością. Kto nigdy nie był goniony przez krowy - nie zrozumie...
Zalew Czorsztyński i gdzieś daleko w tle widać Pieniny :) widok z Dębna
podejście od Szlembarku.
kapliczka na zakręcie w Szlembarku. Zawsze kiedy tam jeździliśmy było 'Szlembark, Szlembark' i kościółek i podjazd pod górę, gdzie czekał wuja Waldek z wozem zaprzężonym w konia. Nie wiem, jak wyobrażałam sobie Szlembark, ale na pewno nie tak. Rozwlekły, z wieloma uliczkami (przejściami) pomiędzy domami, z kilkudziesięcioma zakrętami, gospodarstwami i ujadającymi psami. Asfalt, muczenie krów i jeden sklep na trasie. Na dodatek trafiliśmy na początek 2 godzinnej przerwy... załamka. Aż tu nagle drzwi się otwierają, a ze sklepu wychodzi pani i mówi, że właściwie to już zamknęła, ale jeśli tak bardzo bardzo bardzo chcemy, to ona może nas obsłużyć ^^ nie powiem, że spadła nam z nieba, bo stamtąd lał się tylko żar, ale klimatyzowany, dobrze zaopatrzony sklepik też nam styknął ;-)
Huba. A właściwie zejście do Huby. Stamtąd przydreptali do nas Adrian z kumplem (górale niskopienni - do zapamiętania;)
I nasza dzielna drużyna RR, z Justyną Kowalczyk w postaci Pucia.
a to już droga na Holinę.
Ponownie żar lał się z nieba, a żeby było zabawniej - zapomniałam wziąć czekolady :(
i punkt kulminacyjny całej wyprawy - Bacówka na Holinie. I weź tu dzieciakom tłumacz, że to jedyna atrakcja po 2 godzinach marszu? :D w sumie bardziej cieszyli się ze sklepu na Ustrzyku i burzy, która spod tego sklepu w trybie błyskawicznym nas wygoniła. Fajne było przeprawianie się przez strumyk po kamieniach, bo mostek zerwało. Nie fajne było podchodzenie z Ustrzyku na Studzionki. Uch...
PS. Żmije zygzakowate nie stanowią problemu dla 15 osobowej grupy małych bawołów.

This entry was posted on czwartek, 25 sierpnia 2011 and is filed under ,,,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.