reanimacja po wrocławsku

najpierw gymkhana na parkingu volvo.
Grzesiu z nowo zakupionymi pachołkami.
Kruczek świruje.
leciwy stoper.
zachód słońca u miśków.
i powrót. a raczej próby powrotu :P
po jakichś 15 minutach trasy wzięło zdechło.
był dwugodzinny postój, wymiana świec, zdechnięty akumulator, przelewanie paliwa...
studzenie silnika, pięćdziesiąt razy ubieranie sie i rozbieranie z moto ciuchów...
oglądanie z bliska różnych elementów motocykla...
były kwiatki polne.
aż w końcu przyjechał Grzeci z odsieczą i uratował nasze nędzne tyłki.
były spalone bezpieczniki....
i dwie wyjaśnione po wielu dniach tajemnice...
innymi słowy nie ma tego złego...
jazda trzebnicką drogą z prędkością ponad dwukrotnie dopuszczalną jest całkiem miła jak się ma przed sobą kogoś, kto panuje nad sytuacją :-) I chyba to lubię, chociaż dopiero zaczynam.
 a oto i moja bryka :-) kategoria A wpisana w plastik, możemy śmigać :-) i czynimy to z ogromną radością :-)

This entry was posted on piątek, 10 sierpnia 2012. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.