Nie chce mi się podsumowywać mijającego roku.  Nie chce mi się ruszać z domu, a za pół godziny mam być juz na miejscu. Objadłam się pomarańczami, bo mandarynki juz mi się przejadły. Czekam na styczeń, bo czuje, ze moze być fajnie.
a więc wychodzę.
can't touch this!
Nawiązując jeszcze do poprzedniej notki - moja zima za oknem wygląda tak :}
Ale na temat zimy już dziś koniec. Teraz w podróż po lokalnym folklorze zabiera nas Basia. Z Basią pracujemy razem w świetlicy. Ona z dziećmi tańczy, ja nie biorę w tym udziału ;) Czynnego, bo biernie czasem przyjdę i coś popstrykam. Basia jest germanistką, ale uwielbia zabijać mnie wybitnie akcentowanym "where are you?" co w jej wykonaniu brzmi mniej wiecej "łerarju?" ech, literki tego nie oddadzą ;}
Co prawda niedźwiedzie i inne takie duże napchały sobie brzuchy igliwiem i poszły spać. Generalnie uważamy, że na zimę świat zamiera, zasypia. Niedźwiedzie zasypiają, myszy zasypiają, wiewiórki, drogowcy też zasypiają...
Ale za to jakie to było dla nich stresujące! słychać było drżenie w ich głosach. Wzruszająca chwila.
I chwilę później odjeżdżają w siną dal. Pamiętam, jak stresujące były dni przed weselem. Szczególnie ostatni tydzień. Sam dzień wesela przed dopięciem wszystkiego na ostatni guzik - czyli ubranie auta, dmuchanie balonów, mocowanie "L" i inne weselne atrakcje przeżyłam jak w letargu. Nie wiem kiedy i nie wiem jak, ale to wszystko się po prostu wydarzyło.
Dance, dance. Fajnie było. Nawet bardzo fajnie. W życiu nigdy bym nie pomyślała nawet, że będę się tak dobrze bawić na czyimś weselu. A tu wesele brata i zabawa przednia! W sumie gdyby nie Marcin, to byłoby nudno i smutno. Wspaniałe zakończenie wakacji.
I ostatnie z wesela. Za chwilę będzie sesja plenerowa, którą już w późniejszym terminie sobie odrobiliśmy, ale o tym później.
Choć ostatnimi czasy Poznańskie weekendy mam co tydzień, lub co dwa, tym razem zdarzyło się wystartować tam bez uczelnianej spinawy. Chociaż jak na sobotę w Poznaniu przystało - uczelnia zaliczona. Rynek w Poznaniu o godzinie 7 rano tętni ciszą, spokojem i niewyspanym kelnerem, który zamiata próg jakiejś restauracji. To także światła Terytorium, które niczym spodek kosmiczny... świecą? Kij z tym. W milionstopniowym mrozie dotarłyśmy na uczelnię, ogrzałyśmy się nieco przy kaloryferze, upolowałyśmy śniadanie i poszłyśmy w stronę Targów Poznańskich.
Po małej godzinie udało nam się dotrzeć do celu naszej wyprawy. Festiwal rękodzieła i przedmiotów artystycznych. A wcześniej spacer przez Browar i wszystkie możliwe i interesujące do obczajenia sklepy :} Ale do rzeczy. Na samym wejściu kolejka jak za PRLu. Bogu dzięki do akredytacji nie było nikogo ;) no to Sylwia z Anią poszły poczekać grzecznie w rządku, a ja poszłam po stosowny papiur. Wkrótce spotkałyśmy się przy bramkach wejściowych... Ludzie, ale to skomplikowane :->
Niektóre rzeczy były naprawdę urzekające i urokliwe. Aż trudno uwierzyć, że wszystko wyszło spod ludzkich rąk. Co się gupio dziwię - sama często robię jakieś coś z niczego. Ale jednak tu, w takim "natłoku" wszystkiego dostrzega się, że kosztowało to naprawdę dużo pracy.
Te ptaszki mnie zauroczyły. Proste, zgrabne i takie oczywiste. A jednak miały w sobie coś, co przyciągało wzrok. Pan, który je sprzedawał miał przed sobą cały stół zawalony różnymi gatunkami malutkich i większych braci mniejszych pousadzanych na kawałkach drewna.
Zdziwionych nie będzie. Ostre popołudniowe światło świeciło zza tego chłopca i dość ciekawie manewrowało się wśród rozpychających się łokciami ludzi, ale dałam rade.
Spotykało się i takie potworki. Osobiście nie ujmują mnie one nic a nic, ale skoro twórcy dają satysfakcje - to mają prawo bytu :)
Obrazy 3D. Jak dla mnie masakra. Pół roku roboty, 2 lata schnięcia materiału i można rzucać o podłogę bo nic się nie stanie.
Liść miłorzębu japońskiego. Spodobała mi się forma, a ten pajac który to wystawiał za szkłem wyleciał na mnie z taaaaaaką papą jakbym miała żarłoczny obiektyw i zjadła mu połowę tych gupich liści. Nie pomogły tłumaczenia, że prasa, że dokumentacja, że kij wie co. Jak ktoś jest tempom szczałom to dzidy z niego nie będzie.
Designed by Free WordPress Themes. Powered by Blogger. Converted by LiteThemes.com.