Archive for 2008
Impreza u Seniorów
Wystąpili:
Pan Antoni
Pani Antonina
Balony na gorące powietrze w ilości sztuk - 2.
łańcuszki metalowe, na kilogramy - 20dag
gluty do przyklejenia miecza - 0,5cm3
miecz - kawałek strychu
strój pani Antoniny - kawałki folii
dodatkowo:
-Ania i jej Canon 400D
-Marcin i jego światło i statywy
-Mirek trzymak światła prawy
-Ja i państwo Antoniowie, trzymak światła lewy.
Jest jak jest, po co zmieniać wszystko?
Jest jak jest. I tak wszystko w końcu trafi szlag!
{happysad}
Jak na razie to koniec wrzucania zaległości z naszych fotograficznych spotkań kiedyś tam. Chociaż nie, w planach jeszcze jedno za chwil kilka.
Mniejsza, kilka słów podsumowania. Kilka tych zdjęć, które tutaj widzicie pochodzą ze spotkań Klubu Fotograficznego (nieformalnie "Kolgejt"). Przy ich powstawaniu pracowało kilka osób. Marcin, Ania, Sylwia, Mirek no i ja. Każdy z nas miał swoją rolę i tak jakoś sobie szło. Drzewka wycinane ze zwykłego papieru, zwykłym nożykiem do tapet. (Perfidnie bolą później palce;P 3 godziny cięcia). Zdjęcia w głównej mierze wykonywane Marcinowym Nikonem D300 (ciężko zasnąć po takiej akcji...;) 51 pól autofokusa i wszystkie inne czary mary robią wrażenie. Dla wszystkich malkontentów i innych takich - my dopiero zaczynamy :}
fafarafa!
COMA
tak długo i tak często cytowałam na kavie piosenki COMY, że kiedy w końcu przytrafiła się ku temu okazja poszłam na ich koncert. Żałuję. Cholernie żałuję, że nie miałam przy sobie normalnego aparatu, chociaż ten w komórce (niech stracę ;P) też nie był aż taki najgorszy i jakoś dawał radę. Nie jest to żadna rewelacja, ale nie chodzi tu o jakieś cuda niewidy ale o klimat jaki się wtedy wytworzył.
dobre 2,5 godziny grania zleciały szybko, bardzo szybko. Za szybko. Jacek chciał uciekać przed końcem i gdybyśmy wtedy wyszli, ominąłby nas niesamowity spektakl, którego wszyscyśmy byli udziałem.
Ha, a to zdjęcie mi się podoba:> światła ze sceny, potfornie wolny autofokus i w sumie nie taki najgorszy aparat w Pradzie czasami daje niezłe efekty:} Z każdym kolejnym krokiem byłam coraz bliżej sceny. Fajno :}
Podobały mi się światła. Wizualizacje, niesamowita charyzma Roguckiego, jego aktorskie zagrania, to, jak porywał ludzi do zabawy, to, że rzucił się w tłum i tym samym stał się jednym z nas, to, że widać było, że dobrze się bawi:}
Na szczególną uwagę zasługuje jeden fakt, jedno zdarzenie.
przy TYM utworze. Po prostu miazga. Inaczej tego nie potrafię określić.
No :} takie chwilowe oderwanie od rzeczywistości, która chociaż ostatnio coraz bardziej przytłaczała, teraz zdaje się znów mrygać do mnie na kolorowo ;)
Dzięki Wam, dziadulce przebrzydłe wy ;D a tak serio, to Poznań to miłe miasto Kasztaniaków :}
I czarny brystol z oświetleniem biurkowym. Zresztą moim ulubionym (jak się nie może znaleść latarki to i takie jest ulubione. OOO! latarka jest przecież w torebce!)
drzewka wg mojego se o, projektu, pierdzielnięte na kartce, wycięte i sfotografowane. Możecie się spodziewać wałkowania tematu :} kiedyś tam.
***
Jest późno, nie chce mi się opisywać wszystkiego jakoś fajnie i w ogóle zgrabnie, więc tak topornie. Wyszłam z wprawy jak widzę. Boli mnie ząb. Bolą mnie paluchy od wycinania, boli mnie to, że ja tu a oni tam.
I jeśli nie rozdziobią nas te pierdzielone kruki, to sama sobie musk podziabam. Widelcem.
"bo ja lubię nie tęsknić. Razem z mamą spać w szufladzie." dzieci wiedzą lepiej, no nie?
a kalendarze z kosmolipana (pisownia orginalna;}) to zuo, i noszenie czajnika z piwnicy też zuo. Lanie wosku mniej źlejsze niż lanie wody, a śnieg mniej zuy niż deszcz. Chociaż oba ubóstwiam wręcz do przesady. Dolina Muminków w Listopadzie, jak kiedyś pan eM stwierdził, to w istocie studium depresji. Genialne studium.
Oglądanie Samotnych jest mało samotne od kiedy jedna ręka nie klaszcze, cokolwiek by to nie miało znaczyć. Ale przecież i tak wiecie, że w gruncie rzeczy takie niezrozumiałości piszę dla siebie i dla tych kilku osób, które skumają :}
Their minds are cold as ice.