Licencja(t) na zabijanie.

Licencja(t) na zabijanie.
projektami 'graficznymi' oczywiście jak na kulturoznawców przystało.
Chwila złapania natchnienia w przyszkolnym cmentarzu. Tzn bliskość cmentarza nie ma nic wspólnego ze szkołą. Po prostu on tam jest i ona tam jest. Ale nie wpływają na siebie znacząco, poza tym, że jak wszystkie ławki dookoła są zajęte to w przycmentarzowym parku są wolne.
Czas na metamorfozę.
Metamorfoza - completed.
Aga nadzoruje, czy wszystko idzie zgodnie z planem - idzie.
Ja pikole, zdałyśmy!
Olga postanowiła wykorzystać świeżo zdobytą licencje.
pamiątkowa 'focia' po wszystkim.
I biedna Karolina zestresowana jak nigdy. W sumie też by mnie nerwica brała, gdybym musiała wysłuchiwać szczebiotu wszystkich którzy weszli i zdali a sama mieć wszystko przed sobą.
Emocje powinny opaść, ale nie opadły, tylko nosiły nas pół metra nad ziemią (tzn kogo nosiły, tego nosiły. Mnie szarpało przed wejściem na egzamin, więc zdążyłam się już uspokoić:->)

dalszej części obrządku świątecznego pozwolę sobie nie publikować, dla dobra potomnych i w ogóle.
To był zabawny dzień. Z kupowaniem klapków przez pół godziny, wybieraniem kwiatów które lepsze, ruskimi szampanami, strzelaniem korkami, ojcem chrzestnym w Jarocinie i setką innych śmiesznych spraw.
Lubię lipiec.

This entry was posted on niedziela, 28 sierpnia 2011 and is filed under ,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.