Archive for sierpnia 2012

Brama weselna w Studzionkach

No Comments »

 'Chypko! chypko! weselicho jest!' babcia narobiła szumu, przytargała z kuchni krzesła, przebrała się strój góralski i ruszyła na drogę zatrzymywać weselników.
 z niespotykaną energią babcia rozbroiła płot i zaangażowała dziewczyny do targania tej mega belki na 'skrzyżowanie'. Swoją drogą, rok temu podjechał tutaj jakiś koleś mercedesem. Z auta wyskoczyła babeczka i pyta wuja Waldka, czy dojadą tędy do Zakopanego. Wszyscy zebrani wyśmiali ich okrutnie i krótko i zwięźle odpowiedzieli 'nie'. Głupie gjepeesy prowadzą na przełaj i narażają ludzi na śmiech i ból przepony.
 Marcinowi przypadło w udziale targanie krzeseł. Strasnie ciężkie mają te krzesła na Studzionkach :P
 Ostatnie poprawki. Czerwone korale na miejscu, można zatrzymywać :-)
 teraz chwila oczekiwania. Jadą. niee, jeszcze nie jadą. o maaatko, ile się jeszcze będą tam ustawiać? przyjadą w końcu? a, ide do dooomu. Tak sobie przymarudzali wszyscy.
 Aż w końcu babcia się zmęczyła i usiadła.
 Dwa gupcze leśne :-))
 Po minie Janosika można wnioskować, że passat ze śmierciuchą nie jest na Studzionkach zbyt popularnym widokiem.
 na nas też zrobił niemałe wrażenie. Okazało się, że Janosik ma układy z kierowcą śmierciuchy, więc wszystko skończyło się dobrze.
 Nadjechali weselnicy. Babcia jeszcze przed ich przyjazdem założyła, że bez 4 flaszek na dół nie pojadą.
 auto trzeba ściągnąć na dół siłą. Teraz, kiedy weselnicy dostali się w ręce Babci i Janosika nie będzie lekko.
 Jedna flaszka...
 druga flaszka... (jakiż dookoła piękny obraz społeczeństwa. Matejko miałby używanie.)
 i też trzecia... (tak wiem, widzę, są 4)
 kurde bele leci...Plan minimum zrealizowany, można puszczać weselników dalej. Ale oni stoją. Kierowcy nie widać. Zza traw gdzieś tam koło płota słychać aby jak rozmawia przez telefon 'no przyjeżdżej! więcej flaszek musisz przywieź. Na samych Studzionkach 4 poszły a po drodze jeszcze jedna brama conajmniej'
 to się nazywa zadowolenie z życia :-)
a budka z hot-dogami jak stała tak stoi. Piękny był wtedy dzień.
Słonko przygrzewało delikatnie, bańki łagodnie unosiły się w powietrzu. Sielanka.

Górskie wakacje.

No Comments »

 Gdżyb w drodze na Rusinową Polanę. Muchomor. Metal muchomor bo miał blachy.
 Rusianka
 z Kruczkiem:*
 Widok tego dnia był tragiczny. Całe Tatry zeżarte przez podłe chmury. Bylam nieco zawiedziona, ponieważ poprzednie razy trafiałam zawsze na rewelacyjną pogodę i widoczność. Tym razem cóż no, nie oszukujmy się. Dupy nie urywało.
Mega szybki rajd przez Muzeum. Tak szybko biegnącej zgrai dzieciaków dawno nie widziałam. Słowo muzeum skutecznie odstrasza większość nastolatków w wieku do lat 16. Ale był i na to sposób. Zadanie: zapamiętać po 5 roślin i 5 zwierząt, bo po wyjściu będzie mały sprawdzian. Dzięki temu udało nam się spędzić w dziale ze zwierzątkami więcej niż 10 minut. Po wyjściu z muzeum ja o zadaniu nie pamiętałam (a czy to ważne?) a żaden z młodych się o nie nie upomniał :-> 
Robimy tamy.
 woda rewelacja ;-) sama wybuchała :x
 majeczka rzuca kombosa wodnego na chłopaków, którzy atakowali nas z butelek.
 Pucio niczym nimfa? eee, nieee ;->
 Klaudia niczym nimfa wodna raz wrzucona do wody nie miała ochoty już z niej wychodzić ;-)
 Tamujemy ruch pod rzeką :-)
 Zwierzątka
 Motyl, który był wyjątkowo duży i wyjątkowo piękny. Pierwszy raz widziałam takiego cudaka. Zeszłoroczny miał podobne warunki 'świetlne' ale mimo tego nie był taki ładny. W sumie tamtego mam do teraz w paczce po papierosach których nigdy nie paliłam.
 Żaba, która nie ruszała się nawet dźgana patykiem. Dźg! Dźg!
Bańki
Ogromne bańki mydlane to nieodłączny punkt każdych Studzionek. Oczywiście tylko letnich, bo przy -15 kiepsko widzę tego rodzaju atrakcje.
 ta się ładnie wpisała w czasoprzestrzeń :-)
No i Dominika, która nie je nic od krowy. A kotlet z kurczaka bije tylko raz albo wcale.

Tak oto docieramy do tej części opowieści, w której zaczyna się koniec. Za dwa dni od baniek opuszczamy Studzionki. Za dwa dni od tego zacznie się mega seans nocny, który na zawsze pozostanie w naszych umysłach. Ale przed nami jeszcze jeden bardzo kolorowy i wesoły akcent tamtych dni. Czegoś takiego na nizinach raczej nie ma. A już z pewnością nie w takiej formie. Wiem jedno, po takiej dawce humoru można nabawić się zakwasów od śmiechu :-)

W drodze na Babią Górę.

No Comments »

Wuja Waldek. Prawdziwy góral. Robił niemałą sensację na szlaku.
Widok na Tatry z Granicy u Wuja Józka. Było ciepło i nikomu nie chciało się biec po kierowce który chyba zaspał, więc mówię 'dobra, biegnę' i opóźniłam przyjazd jeszcze bardziej, bo nie mogłam się napatrzeć :->
zjazd autobusem trasą Studzionki - Ochotnica to zawsze niezapomniane przeżycie. Ciary na plecach gwarantowane. A jeśli jeszcze na trasie zza zakrętu wyskoczy jakiś inny, obcy pojazd, to już w ogóle wesoło :P
chwila odpoczynku po strasznie ciężkim podejściu. Jednak nawyki nabyte na miejscu (i notoryczne spóźnianie się na autobus/do pracy/wszędzie gdzie tylko można) nie przydają się w górach. Tak, po pół godzinnym marszu można zaliczyć zgon.
elementy składowe górala.
ciocia Ela z Wojtkiem i wujem Waldkiem
wyższe piętro roślinne. Co to za ściema w ogóle? w niektórych momentach to 'wyższe' to to nawet do pempka mi nie sięgało :P
'oo, stąd to już blisko' godzinę później szczytu nadal nie zdobyliśmy...
ja i moje dzieciaki :-> i Waldek. Wmieszał się w grupę i nie było go widać :>
maiecka po środku niczego. Widoki tam w dół niesamowite! aż strach podchodzić do głaza, żeby nie spaść :>

A to już na szczycie :-) w końcu się udało. Jestem nieusatysfakcjonowana, gdyż dopiero teraz zauważyłam, że nie ma Gówniaka na znaku :<
szczyt zdobyty.
upolowani.

W drodze na Babią Górę zdobyliśmy drugą Sokolicę :-) sympatycznie było. Nawet to wyższe pasmo roślinności prezentowało się całkiem przyjemnie. Dużo ciekawiej niż w podręcznikach geografii do klasy 5. Dzieciaki miały ubaw, my mieliśmy ubaw. I wszyscy byli ubawieni. Zmęczeni, ale ubawieni. Matko Bosko! przypomniało mi się o kantowaniu zakonnic pod schroniskiem :> ale nie powiem wam tego, bo to tajemnica. Ale pewna świnia była w to mocno zamieszana. Dodatkowo owe zakonnice osaczyły mnie zaś później w toalecie i próbowały stłamsić szumem habitu. brr!

Studzionki. lato 2012

No Comments »

 Świerszczowe powitanie ze Studzionkami :-)
 Klaudia niecierpi zbierać grzybów, ale często się o nie potyka. No i jak już się potknie, to wstyd takiego nie zebrać.
 W tym roku zdobyliśmy aż dwie Sokolice :-) Jedna w Pieninach druga przy zdobywaniu Babiej Góry :-) Z tej Sokolicy widok był przepiękny. Podejście pełne śmiechu i 'nit-not' :D to to niby drzewko, to reliktowa sosna z okresu polodowcowego w zeszłym roku ochrzczona brzozą.
 w dole kręto wije się Dunajec
 w którym dzieciaki myją buty od hm. błota :P
 love of nature.
 widok sprzed bacówki
 element dekoracyjny na placu zabaw dla dzieci
 z Kruczkiem chwile przed glebą.
 helou ja pikole! obowiązkowy punkt każdej wycieczki ;-)
 stokrotka rosła polna, a nad nią szumiał gaj. Nie wiem, kto ją tam umieścił, ale wyglądała urzekająco w tym wielkim głazie.
kapliczka przy drodze. 

część pierwsza aktualizacji studzionkowych :-) tegoroczny obóz był fajny, ale nieco cięższy niż poprzednie. mimo wszystko było bardzo sympatycznie. Nie chce mi się rozwodzić szczegółowo gdzie byliśmy, co widzieliśmy, więc wrzucam pojedyncze fotki, które w jakiś sposób mnie urzekły :-)