Archive for listopada 2010

No Comments »

Wiem, gdzie jest Nemo!
Ale zanim Wam powiem, to jakaś ryba odwróci się do Was dópom. Przepraszam, ale to nie moja wina, że ona lubi być dópom a nie przodem.
W ogóle te rybki były jakieś niepełnosprytne;) Ta np cały czas siedziała przyklejona do tego krzaczka.
Ta uciekała przed obiektywem jak poparzona! To jest chyba ta Doris, czy Dolores od Nemo.

A ta żółciutka z kolei pokochała obiektyw od pierwszego wejrzenia i właziła mi w kadr, kiedy chciałam uchwycać inne rybki.

A tu jest Nemo!
Bo on ukrywał się w tych różowych krzaczorach!
Ale wypłynął i pływa!
I teraz jest tu!

No, tajemnica wyjaśniona, świat uratowany. Słucham piosenki o zimnych dziadach listopadach. Faktycznie dziadowskie. Jeden dzień i tyle śniegu... Tego nawet starożytni górale nie przewidzieli...
Zimno!

No Comments »

Spotkanie w Bibliotece.
Tęcza książek. Coś fajnego ;} Zresztą pani, z którą było spotkanie opowiadała o dziewczynie, która kupowała książki wg takiego klucza, żeby pasowały jej kolorystycznie do pokoju. Specyficznie. Ale kto wie, może w tych kolorystycznie pasujących jej tytułach znalazła coś dla siebie? U mnie głównym kryterium wyboru jest - "Czy są to muminki?". Przepiękną serie wydała Nasza Księgarnia. Muminki w wersji mini - pięknie oprawione i ilustrowane ręką Tove Jansson.
Książki mojego dzieciństwa ;}
Przyuważone spojrzenie. A dziś tą panią widziałam jak biegła do autobusu. Bieganie w czasach takiego śniegu bezczelnego to nie lada wyczyn.

Autografy po programie.
Jezu jak się cieszę z tych króciutkich wskrzeszeń, kiedy pełną kieszeń znowu mam. Znowu moge myśleć trochę jakby ściślej i wymyślać śmiało nowy plan...

Bo biblioteka to nie tylko książki :)
Urzekła mnie ta drewniana kolejka. Przecudna! Jak kiedyś pojawi się jakieś małe dziecko w rodzinie to dostanie ode mnie takie drewniane cudo!

Dzień się tak poukładał zeszłotygodniowy czwartkowy, że udało mi się upiec milion kur na jednym ognisku. Najpierw chwila moment na świetlicy - odrobienie lekcji z Mikołajem, później spacerek z młodymi na wernisaż PCPRu, odstanie swojego podczas przemów poważnych ludzi z PCPRu, później strzałeczka do domu, i chwilę później biegiem do biblioteki na spotkanie literackie z panią, której imienia ani nazwiska już nie pamiętam, ale pamiętam, że całkiem ciekawie opowiadała o książkach. Że dom bez książki jest pusty, bezduszny. I że obok mnie siedziała moja była germanistka ze swoim dzieckiem, które się bardzo nudziło i z 5 razy oglądało tą samą książkę. Na 15 stronie był przepis jak samemu stworzyć żaglówkę na kałuże. Z tyłu siedział Bartek B. a obok niego kobieta, która całym swoim jestestwem okazywała swoje znudzenie. Nie wiem, w jakim celu przychodzą na takie imprezy tacy ludzie, bo naiwnie będę twierdzić, że nie na catering ;->

Zimowo się zrobiło.

1 Comment »

Wernisaż wystawy PCPRu
Aniołek z gliny szamotowej. Dobrze mu z tych przymkniętych oczu patrzy :)
Niedźwiedzie. Gdzieś jeszcze był trzeci, ale się zapodział.
Trochę ceramiki bardziej użytkowej.
Mikołaj który zerkał czy przypadkiem zła pani majka nie robi mu zdjęć :>
I bon apetit! jak wernisaż, to wernisaż. Catering pierwsza klasa! aż szkoda, że musieliśmy tak szybko lecieć na autobus. Zresztą, miło było tak sobie pomoknąć na przystanku i pogadać tak o. o wszystkim i o niczym. Lubie te nasze rozmowy.

No Comments »

Jesienne porządki.
Na zdjęciu Roksana. Jedna z moich wychowanek na świetlicy. Uwielbia aparat. Pozuje też całkiem nieźle.
I jak patrze na te zdjęcia to przypomina mi się pierwsze zdanie Basi wypowiedziane po obejrzeniu efektów spaceru
"Zabraniasz dzieciom się uśmiechać?".
Prostując - nikomu nie zabraniam się uśmiechać :) wręcz przeciwnie. A to, że na zdjęciach niektórzy wolą nie pokazywać swoich siekaczy - cóż, jego brocha :}

Tegoroczna jesień była przepiękna i nikt mi nie powie, że nie!

A testy Nikona wrzucę wkrótce :)