Archive for grudnia 2009

1 Comment »

Żaba po raz kolejny

Mała fotomanipulacja.
Z racji dziwnej pogody i innych wypadków losowych spotkaliśmy się w naszej wspólnej piwnicy gdzie w małej suszarni urządziliśmy sobie małe studio.

Pierwsze użycie tego małego cudu znalezionego pomiędzy mnóstwem śmieci gdzieś na krotoszyńskim targu.

prawie jak złoto bolywood ;}

Tak wiem, mogłobyć wyprasowane. Nie chciało mi się taszczyć żelazka a i tak miałam akcesoriów na conajmniej dwa latania góra-dół.

I na surowo.
Jako, że to ostatnia notka 2009 zmuszam się trochę do napisania czegokolwiek, bo chęci do pisania dziś niewielkie. Kilka literek już jest więc kończę bo sensu nie znajduje.

1 Comment »

Ice foot. Czyli weekendu w Poznaniu ciąg dalszy.
rzeźba polskiej ekipy. W początkowej fazie miała obie ręce, nie wiem, dlaczego straciła jedną z nich... może rozbiła się podczas umieszczania tego "pióropusza" tam z tyłu?
Spiderman, rzeźba, która zdobyła drugie miejsce w konkursie. Osobiście uważam, że były rzeźby które bardziej na to zasługiwały. Niemniej jednak mnóstwo pracy i całkiem fajny efekt.
O, ekipa bułgarska się postarała. I to jest choćby jedna z tych prac, która robiła naprawdę wielkie wrażenie a nie została doceniona żadnym miejscem. A szkoda.
i zbliżenie na łączenie. Kurcze, że to to sie nie rozpada...
I Anioł pokoju który zajął pierwsze miejsce. Od samego początku typowałam go na zwycięzce. Panowie z USA się postarali :)
i taki rzut oka na detal. Zdumiewające w jaki sposób zrobili i przyczepili do całości te gołąbki...
Kolorki fajne.
O i to fajne też było. Polska ekipa, mnóstwo pracy i całkiem ciekawy efekt końcowy.
I to był jeden z moich faworytów. Grupa aż z Kanady. fajny pomysł i wykonanie i w ogóle:}
i jakiś dinozaur w czapce. tzn ten sam co chwile wcześniej :)
I ta sama praca w mroźny niedzielni poranek. Brrr!
I pokój nawet w ciągu dnia się bronił znakomicie!
o, a tu trzecie miejsce. Moim zdaniem wyglądał o niebo lepiej w ciągu dnia niż nocą, oświetlony. ale to tylko moje zdanie:)
Spacerując po lesie trafiliśmy na szopkę bożonarodzeniową. Taką z Jezuskiem, Maryją, Józefem i całą resztą świątecznej ekipy schowaną pod dachem. Nie dziwi mnie dlaczego schowali się w środku. Na zewnątrz było zdecydowanie mroźniej. Jednak nie święta rodzinka zwróciła nasza uwagę a żywe, ŻYWE zwierzątka, które podstępnie czaiły się po bokach i bardzo się krępowały tych wielkich tłumów. Te dwie owce do góry to Olga i Aga, szkoda, że zdjęcie nie daje możliwości pokazania tego przeżuwu :>
i skrępowany osiołek. Jeej, jaki zestresowany był.
I przypadkowe spotkanie na Półwiejskiej. Bo przy co drugim sklepie stały takie mikołaje i dzwoniły, a co lepsze kręciły metalowymi bioderkami tak pokracznie, że aż śmiech ogarniał i żałość, że psuje się dzieciom obraz szacownego starszego pana w czerwonym kubraczku który przynosi prezenty. Ciężka dola Mikołaja tej dekady. Gwiazdora, bo Gwiazdor rozdaje w Wielkopolsce.
I Marcin chciał zdjęcie z laseczkami. Ubolewał z powodu braku Laluni, ale jestem pewna, że jeszcze kiedyś uda mu się ją spotkać. Niech tylko wróci ciepło, to Lalunia pojawi się na poznańskim rynku.dopadłyśmy Starego Marycha. Kto by pomyślał, że brąz zimą jest taki zimny?! na tym samym pomniku prawie rok temu fotografowaliśmy się z Crissem :) ale ten czas leci...

Uch, ostatni zjazd przedgwiazdkowy zaliczam do udanych. Zimno, że trudno w ogóle cokolwiek powiedzieć i sympatycznie, że mimo szczękościsku pojawia się uśmiech. Święta za niecały tydzień a mnie gdzieś ich atmosfera powoli zaczyna dopadać. Są pomarańczka, mandarynki, pierniki, kapusta z grzybami gdzieś w pobliżu się czai i śnieg. Ten ostatni przede wszystkim. I mnóstwo miłych ludzi wokół. Tych miłych najbardziej mi ostatnio brakowało, w tym takim szarym przejściu ze złotej jesieni w białą zimę. Jest względnie.

No Comments »

Festiwal rzeźby z lodu w Poznaniu 2009Time to tea. VIP catering.
Mała rzeźbka przełożona później na dużą.
a tu początek. Godzina krótko po 9 rano w sobotę.
Piły spalinowe poszły w ruch, posypał się śnieg, którego wcześniej na rynku próżno było szukać i się zaczęło białe szaleństwo!
A organizatorzy tak się bali o pogodę. Że będzie ciepło, że się stopią, że to, że tamto a okazuje się, że jak przypi* tzn przymroziło, to na ament. Nikogo straszyć nie mam zamiaru, ale u mnie na oknie jest -17... a czuć jakby było minus milion!;p
I taki sobie widok na połowę lodowych ekip.
A tu przy pracy można było podejrzeć ekipę z USA. Zwycięską :} Od samego początku full profeska.
Na naklejonym szkicu porobili wycięcia, które później dopracowali z iście zegarmistrzowską precyzją. Miło się patrzyło.
a to już widok z kibelka w szkole. Hehe, panowie na budowie całkiem sympatyczni, machali nam przyjaźnie i uśmiechali się do zdjęć :) Tutaj może tego nie widać, ale to gdzieś trzecie piętro tego nowopowstającego budynku. Fajnie było w początkowej facie. Te niekończące się kilometry zbrojeń i niesamowity widok z góry. I ten szum za oknem podczas wykładów z Komunikowania masowego. I ta latająca za oknem grucha, i wiertarki. Tak, szczególnie te wiertarki pamiętam z wykładu...
Wróćmy jednak na stary rynek gdzie dalej toczyło się rzeźbienie. Tamte zdjęcia są z godziny 9.30-10.30 te z okolic 16.-17. Tak akurat udało nam się spitolić z zajęć ;)
Widać znaczny postęp w pracach. Kolejny raz wspominany anioł pokoju.
Zdumiewające były technologie jakimi posługiwali się artyści dla uzyskania odpowiedniego efektu. Suszarki, żelazka, szmatki nasączone ciepłą wodą i inne takie.
dla uzyskania np takiego efektu.
Radość tworzenia. Grupa z Finlandii.
Ciężki sprzęt walał się gęsto. Piły, szlifierki, wiertarki, brzeszczoty i inne czary mary.
A ten pan uśnieżył się najbardziej widowiskowo :))
przyczajony.
Ręce do góry!
Łabądź. Tuż obok panów reporterów z Poznańskiej regionalnej, którzy to zastanawiali się czy kupią jeszcze pierniki przed emisją na żywo.
rybki z lodu na które polowały lodowe łabędzie.
Montowanie anioła. po udanej operacji wokół panów z USA rozległy się oklaski i wiwaty. Fajnie, takie kooperacja ludzi i artystów. Zresztą, czym byli by artyści bez widowni, która ich ogląda, wspiera, krytykuje, kształtuje?
Zostaje do dokończenia sukienka anioła napis i gołąbki :}
a Spiderman czeka na swoją ręke.
I wycinanie ażurowych wzorków w przeszło 5centymetrowym lodzie.
I teraz idźcie cwaniaki budować bałwana :>
A tak poważnie, to fajna dawka natchnienia i radości w tym dziwnym czasie, kiedy ze zdwojoną siłą wychodzi na wierzch analfabetyzm estetyczny i wszystko jest super. ekstra. łał, ale nijakie. W tej próbie bycia kimś stajemy się nijacy. Nie wiem, do czego teraz piję, do was, do siebie? do wszystkiego po trochu pewnie.
To był trudny weekend. Fajny, przyjemny, ale mimo wszystko trudny. Pełen niespełnionych zamierzeń, niezrealizowanych spotkań. Przegapionych okazji i tęsknoty. Tej ostatniej chyba najbardziej.
Bardziej, niż miesiąc, dwa temu.

1 Comment »

Sklepy cynamonowe.
Listopad. Od gór nadciągały burzowe chmury a on wzbijał się to w górę, to znów opadał w dół, zupełnie ignorując nadchodzące niebezpieczeństwo. Plac opustoszał i tylko cisza zaczynała być coraz bardziej nieznośna...
16-17.11.2009r
ojej, to przez elefanta, tak wyczytuję z podpisu z tyłu kartki:)
Listopadowe noce bywają mroźne. I chociaż las układał się już do snu on ciągle grzał łapki przy ognisku.
-Dojdziemy jutro do miasta? - zapytał ziewając rozdzierająco.
-Tego nie mogę Ci obiecać. - odpowiedziałem wbijając wzrok w las. Między drzewami zgasły dwa niewielkie punkciki.
17.11.2009r.
słoniowych opowieści ciąg dalszy. Chyba mój faworyt :)
i brak opisu z tyłu kartki... niedopatrzenie. Hm, ale też powstała 17 listopada. pamiętam jak dziś. muszę znaleść więcej tego szarego papieru bo jest rewelacyjny. A motyw słoniowy już się w głowie klaruje i w niedalekiej przyszłości powstanie kilka kolejnych "ilustracjo-odcinków".
Nie pamiętam kiedy i czy ten motyw już tu był. Bardzo możliwe, że tak, ale co tam. Dla przypomnienia :) akwarele, kolorowe tusze, tusz kreślarski, dużo wody i trochę magicznych sztuczek :>
Moje miasto. W wersji komiksowej i mocno niepoważnej powędrowało jako praca zaliczeniowa na rysunek ;D ale spodobało mi się działanie w takich klimatach, więc będzie tego więcej. Ha! już jest, tylko czeka na dobry czas.
też starociek. ale mam do niego sentyment i ten krzywy koński ryjek. Ech, wczorajszy wieczór w towarzystwie ludzie których bym się nie spodziewała mieć w swoim towarzystwie był czarujący.
A to w ramach trawienia "Samotnych". Niesamowicie ujmujący czeski film. I historia o tym, że każdy ma na sobie takie małe światełka, bo to znak, że jest ktoś, kto nas kocha. A wy, ile macie światełek? na pewno nie tyle ilu znajomych na nk ;>
Takie tam akwarelkowanie dawno i nieprawda :)
akwarelkowanie
kolejnezbliżenie. kurcze, nawet sobie nie zdaje sprawy teraz ile nad tym wysiedziałam wtedy ;}
Ach ach, mój ulubiony Elijah Wood :}
i tu w wersji dziwnej :}
Moja martwa natura na zaliczenia z rysunku, jak Maciej słusznie zauważył inspirowane Bobokiem Dostojewskiego :}
a to jeszcze z czasów muzealnych. Na fali Zmierzchu, który to słusznie mnie do siebie od samego początku zniechęcał. Długa historia, mniejsza z tym.
i ponownie Elijah Wood. Kurcze, uwielbiam tego gościa. Za Everything is illuminated, za Hooligansów, za Froda i nawet za tą głupią rólkę w małych agentach...
A tym małym studyjnym dżołkiem kończę dzisiejszą net-wypowiedź.
Historii tego rysunku nie pamiętam, ale śmialismy się wówczas, że małpy to małpy i nie należy wymagać od nich tego, czego wymaga się od ludzi. Tak generalnie to muska mnie skrzydło zidiocenia mając przed sobą wizje kolejnej sesji i zaliczenia Teori Kultury już mi drżą kolana i lewa kostka, ale będzie git. musi być git, choć to są naprawdę straszliwe rzeczy. uch. Na pożegannie zdanie od pana Dobrowolskiego, który to będzie śnil mi się po nocach.

"W toku krzyżowania indywidualizującego i generalizującego kąta widzenia uwzględniamy najpierw istniejące, sprawdzone na innych przypadkach koncepcje teoretyczne i posługujemy się nimi jako dyrektywami badawczymi zarówno w czasie zbierania materiałów, jak i w wyjaśnianiu badanych procesów. "

tak, takich tekstów jest całe milion stron i musze to sobie przyswoić. alleluja i do przodu.