Archive for października 2011

Jason Mraz Live in Prague.

1 Comment »

Praga przywitała nas chłodem ostatnio letniego poranka.
w powietrzu czuć było nadchodzącą jesień.
dziwne, że nikt tu nie zbierał kasztanów...
kamieniczki i uliczki
kamieniczek i uliczek ciąg dalszy
Chyba trafiliśmy w nieco brzydką dzielnicę, ale ta nie urzekła mnie 'pięknem' wszędzie psie kupy, ciężki bajzel i jakaś dziwna pustka. Jakby nikogo tam nie było. Tylko jedna babcia zaczepiła nas po drodze proponując, że wpadniemy do niej na 'caj' ale podziękowaliśmy ;-)
Nie wiem, co to było, ale gdzieś na mieście.
za tymi grubymi murami za parę godzin będę tupać nogą w rytm Mrazowych pojękiwań ;-) tak tak, Ania jak to przeczyta to mnie zamorduje :->
wnętrze Palac Akropolis
Jason Mraz po raz pierwszy
tak sobie bliziutko sceny z Anią stałyśmy, że mieliśmy kabelki pod rękoma a Mraza na jakieś 3m od siebie.
 Mraz i Toca w tle.
światełka miał całkiem fajne, a my miejscówkę :-)
ja wim, że wszystkie podobne do siebie ;-)
Mega prześcieradło z literkami. albo i wielki ręcznie robiony banerek (widać, że ktoś włożył w to sporo czasu i serca) Polska reprezentacja na uchodźstwie dopisała, a jak! i nawet jestem podpisana ;-)
a tak to mniej więcej wyglądało zamontowane :-) Jajson widział i sie cieszył. Stwierdził nawet, że przyjedzie.
panowie techniczni mieli ręce pełne roboty. Strojenie gitar po każdej piosence, montowanie mikrofonów i tyyyysiąc innych rzeczy:P
Jason ma wczuwke. A ja mam dylemat, czy wczuwka przez u czy ó. bo niby u bo od czuć (wczuwa się) ale ó bo ówka. Sama nie wiem...
Pokoncertowy Jajson rozdaje autografy :->

Koncert miał miejsce miesiąc temu, ale coś długo zajmuje mi rozruch w tym roku i dlatego taka przerwa. Cała ta fotorelacja to oczywiście wina/sprawka Ani, siostry mej jedynej, która to Mraza lofcia miłością ślepą ;-)
Koncert fajny, ludzi sporo, ale mimo wszystko kameralnie. 3 h czekania przed wejściem i godzinka już pod sceną (zapamiętać - zawsze miej przy sobie coś do zjedzenia) i ileś tam koncertu. Wrażenia pozytywne :-)
Nigdy  bym nie przypuszczała, że jakieś licho wytarga mnie na koncert dalej niż Krotoszyn/Poznań. A tu popatrz - Ania. Wytargała mnie, Bogusia i Mateusza średnio zainteresowanych i dawaj, jedziemy. No i stało się bilety zamówione, 6h drogi do Pragi, krótkie zwiedzanie okolicy, zamawianie herbatki po czesku. Do tego próby komunikacji z ludźmi spotykanymi gdzieś po drodze. Jakaś babcia licząca nam po angielsku do 10, japończycy w kioskach spożywczych i pani w barze w Palac Akropolis która zastanawiała się, jak są po angielsku schody (a schody po czesku brzmią niemal identycznie jak po polsku :-D)
Czeski jest piękny. Absolutnie :-D
i hit wyjazdu 'vlejite mi prosim mix do dwutaktu'