Archive for sierpnia 2008

1 Comment »

Turbiś odnalazł swoje ukryte pod futerkiem zdolności.
Oto Turbiś, nadgryziona deska i jego dzieło. Jeszcze mokre od farby.
a tak poważniej, to dzisiejsze przedchwilowe czary-mary akrylami. Dedykuję Wojtkowwi, bez którego nie miałabym tej cudnej białej akryli i w ogóle żadnych akryli :}
Deska znaleziona za biurkiem, połamana, i dziwna, ale całkiem fajnie działająca.
Dawno mnie tu nie było, wiecie? niebawem coś nowego, bo się zbiera na dysku a trzeba dać czasem upust energii.
Ostatni tydzień, a raczej jego końcówka to pasmo dobrych wydarzeń. Dobrych myśli, dobrych ludzi i dobrego nastroju.
o.

No Comments »

Motion Trio na FolkFeście w Krotoszynie.
1.
Cały zespół gdzieś tam z tłumu.
Jedno z ulubieńszych. Z tamtego wieczoru ma się rozumieć.
A to przypomina mi Ciebie, Arek, bo wlazłeś mi w kadr ;] tak, te kłaczki to Twoje. a takie mogłoby być foto... (chociaż jakby było takie łął i w ogóle, to pewnie nie zwróciłabym na nie uwagi i nie zapamiętałabym nic poza tym, co było. Dobrze się stało.)
Ciągle pada. Boję się globalnego ocieplenia.
2.
3.
3.
3.
3.
3.

Czasami lepiej mniej, a bardziej, niż więcej, a niezbyt.

4 Comments »

Look into my eyes.
M&M's lecą w kulki.
Ulubione z pawiej sesji.
Na muzealnym dziedzińcu było wtedy cudowne popołudniowe słońce. Idealne do takich eksperymentów.
Zabawy z głębią ostrości. Mówcie co chcecie, ale już czuję pewien niedosyt związany z moim niezastąpionym póki co Zenonem ;)
Szykuję się na jakąś przyzwoitą lustrzankę. Dodatkowo albo przede wszystkim jakieś sensowne obiektywy i wtedy zaszaleję naprawdę.
Oczywiście, mogłabym uzyskiwać głębię ostrości bawiąc się dodatkowo w jakimś programie graficznym, ale co to za frajda? Prawdziwą radochę daje świadomość, że zdjęcia zgrane bezpośrednio z aparatu od razu nadają się do prezentacji. I chyba o to chodzi :)
Jest fajnie. Otworzyli u nas na rynku sklep "4.5zł" zwany i tak "pięćzłotkiem", w którym kupiłam sobie te piękne szklane kulki za 2.5zł, ot taki absurdzik naszego Zadupiejewa kochanego :)
Wśród tych wielu pięknych i idealnie nieskazitelnych kulek trafiła mi się i taka. Patrząc na to zdjęcie dochodzę do wniosku, że po co mi takie idealne kulki? Zachwycać się można, owszem, ale przez 5 minut, z kolei takie może i trochę felerne zabierają nam więcej uwagi i wymagają więcej zaangażowania zmysłów. Tak samo jest z ludźmi. Ci prości i idealni są fajni, ale na krótką chwilę, bo nie wymagają wiele, żeby ich polubić i zaakceptować. Z tymi innymi, może niekoniecznie "felernymi" bo to brzmi trywialnie, ale z tymi bardziej skomplikowanymi jest inaczej. Zupełnie inaczej. Poznać ich, zaakceptować i polubić wymaga zaangażowania się. Często jest tak, że mimo wszystko się nie uda, ale zawsze warto próbować. Bo jeśli się uda, to wtedy możemy cieszyć się ich niekwestionowaną wyjątkowością. Szkoda tylko, że nie każdy potrafi to dostrzec w odpowiednim momencie.
One of us.
Mówiłam już, że fajna mi się pogoda trafiła?
Poszukuję szklanych kulek. Milion! a w tej drugiej odbija się niebo.
Pawie pióro już bez kulek. Piękny butelkowy kolor zawdzięczamy... Butelce! a konkretnie butelce napoju trzy cytryny i ładnemu słońcu, które przygrzewało jak poszarpane.
Taak, to jedno z tych ładniejszych (piszę to bez ironii) piór z muzealnego dzbanka. Ładniejsze - bo wszystkie pozostałe były na tyle wypłowiałe, że pogubiły oka. I nie tylko.
Jesienna trawa jak kolory duszy przed rozstaniem... tak w ramach przypominania sobie dawnych czasów. Czy dobrych? nie wiem. W pewnym stopniu na pewno trudnych. Bo ciężko tu mówić, o tym, że było super-ekstra, skoro nie było. Nie było też okropnie źle. Było umiarkowanie. Raz lepiej, raz gorzej. Przesiadywanie na działce i rzepy we włosach. Nie zapominam, chociaż pewnie byś chciał.
Pier***e urojenia.
to samo co wyżej.

No i co ja mam wam powiedzieć? Że jest zajebiście? może i jest. Zamiast wypoczywać nad morzem chłodzę mózg w Muzeum, ale i tak lepiej mi w Ratuszu. Inny mikroklimat. Zdrowsze podejście do życia. Scenic world powoli sączy się z głośników, a ja już chcę wtorek. Poniedziałek zresztą też. Czeka mnie szkolenie. Będę musiała udawać poważną, inteligentną, oczytaną i w ogóle. Może mi się uda. Dlaczego chcę wtorek? bo wreszcie po trzech czy tam czterech latach zmieniam telefon ;) Wojtek, powinniśmy zacząć grać w Tottolotka, mówiłam Ci to już, ale byłeś trochę zaspany, więc może nie pamiętasz ;}
Co do zdjęć, to nie mam za wiele do powiedzenia. Fuji s5600 + moja dziwna soczewka makro ;> + pawie pióra z muzeum + kulki za 2.5zł z nowego sklepu na rynku + dziedziniec muzealny + pół godziny przed wyjazdem do Marcinowa :)
Sie wkurzyłam i podpisuję od dziś zdjęcia. Proszę się nie rzucać, mój cyrk, moje małpy. Jak ktoś będzie życzył sobie owych zdjęć w sensownej rozdzielczości bez napisu do użytku niekomercyjnego niech pisze. Nie gryzę.

Tytuł dzisiejszego wpisu dobitnie przypomina mi pewnego pana Adama z lat zamierzchłych, który strasznie lubił się ze mną sprzeczać, nazywać swoją siostrę moim imieniem i przypominać sobie o mnie za każdym razem gdy usłyszał Briana Adamsa w radiu.

Wyłączcie muzykę. Za oknem piękniej gra. Deszcz gra.