"Mord w supermarkecie!"
Drzwi automatyczne otwierały się automatycznie. Halę sklepową wypełniał pospolity gwar dziesiątek spacerujących między alejkami ludzi. Kolejna leniwa środa, pomyślał doktor He-hu-eł-o. Godzina 17.53. krótki spacer między stoiskami z zabawkami, slalom pomiędzy raczkującymi dziećmi które z uporem maniaka nawadniały posadzkę w sklepie (metodą paszczową, nowatorsko,). Rzut okiem w przedział z kawami. Jakieś stare małżeństwo przyglądało się granatowemu Jakobsowi z odległości jakichś 20cm. Swoje uwagi wyrażali nad wyraz głośno (nie będe ich tu przytaczać, bo nie w tym rzecz;). Spokój. Ponad głowami tych wszystkich ludzi, dla których supermarkety są niekiedy jedyną rozrywką w życiu, wybijając się nad dźwięki szalonej muzyki z gatunku "w tym momencie powinieneś zatkać uszy", płynęła cisza. Wyobrażasz sobie, jak ona tak płynie? Takim spokojem, taką sielanką płynie, wirując w powietrzu swoimi mackami omamia, delikatnie ale stanowczo drąży korytarzyki w Twojej głowie... Obserwowała wszystko z góry i miała wszystko w nosie. Koło spożywki zaszumiało. Cisza zadrżała w oczekiwaniu. Dźwięk rozbijanego słoika rozdarł ją do kresu jestestwa (osz, ale teraz pojechałam po bandzie:D) I spadła na półki, rozstrzaskując się na miliony kawałków. Doktor He-hu-eł-o podskoczył z podniecenia usłyszawszy krzyk rozpaczy mordowanego słoika. Sprawcy nie było już na miejscu. Kilku przechodniów przystanęło na chwilę i z głupimi minami przyglądało się zbrodni. Doktor He-hu-eł-o pochylił się ostrożnie nad "zwłokami". I wtedy zrozumiał. "Nieeeee!!!1!11!!!1jeden" krzyknął zrozpaczony. Pod jego stopami leżał martwy słoik dżemu. Truskawkowego. Drzwi automatyczne wciąż otwierały się automatycznie.









Staroć przeokrutny i dziwny, ale mój.
A teraz zagadka:

Dlaczego dzwon głośny?
odpowiedź:
Bo w środku jest pusty.

I kolejna zagadka, albo raczej sentencja:
Najgłośniej krzyczy ten, kto nie ma nic do powiedzenia.

Wiedzieliście?

Apropo ostatniego wpisu dotyczącego koncertu Pustek:
Jestem niesamowicie zadowolona z tego, że było nas tam tak mało. Nie zrozumie klimatu takich imprez ten, kto nigdy ich nie uświadczył. Być może co niektórzy wolą wielki szoł, duży tłum i mega zajebiste emocje. A tutaj popatrz, chyba nie o to chodzi. Może myślę złymi kategoriami i może to jest żałosne, ale dla mnie (podkreślam) dla mnie najważniejsza jest rozmowa z artystami po koncercie. Swego rodzaju dopełnienie tego, co przez półtorej godziny starali się przekazać ze sceny. Tak. To jest taka weryfikacja tego, co przekazywali muzyką. Skonfrontowanie tego z półgodzinną rzeczywistością pokoncertową. Wbrew pozorom, wiele można się dowiedzieć w tym czasie.

Na 7 marca umówiony wywiad z Muchami. Już się nie mogę doczekać:>

I uwaga, cytat z Bronsona, aktualny na nie wiem (tak w klimacie dzisiejszych zagadek).

a wiesz co mnie obchodzi zdanie innych? mała podpowiedź - ...
... nic.
WRACAM.

This entry was posted on poniedziałek, 18 lutego 2008 and is filed under ,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.