Dni Zdun 2008 część druga i ostatnia.
Edit: Racja, może i trochę przesadziłam, ale nie chodziło mi o wyśmianie "tragedii" tego gościa, tylko o ukazanie podobieństwa pomiędzy tymi dwoma motywami. Czasami takie drobne, niepozorne momenty okazują się być naprawdę istotnymi, ale często nie zwracamy na nie uwagi. Rozumiem, że może to być szokujące, oburzające ble i w ogóle. Apropos ucięcia - nie pcham sie tam, gdzie wiem, że nie dam rady, lub się zabiję po drodze. A on? Ryzyko "zawodowe".
A Kryś macha pojerkami. Chwilę po zrobieniu tego zdjęcia wylądowałam pod sceną. Wstyd jak sto pięćdziesiąt i tysiąc pięćset. Ale nie dałam po sobie poznać. Nee, nee! :> Chodzą słuchy, że mój cudowny upadek został nagrany, ale chodzą widy, że jest tylko myk, jak gdyby włosy wsysał jakiś wielki wir a chwilę później myk, jak siedzę i robie zdjęcia. Grunt to trzymać grunt. Choćby zbliżał się z szybkością światła czy coś.
Jak na Zduny, to sporo ludzi przyszło. Serio serio :)
Ach, zapomniałabym o najważniejszym. A mianowicie miejscu, z którego było robione to zdjęcie. Nie tam żadna scena. bo ta to już mi przestała wystarczać. Nie żadne "zabarierki" bo te też są passe! Przy pomocy pana Tomka i niesamowicie "lotnych" ochroniarzy udało mi się wdrapać na dach kontenerka w którym wcześniej przygotowywali się do występów artyści. Całkiem miłe doświadczenie, patrzeć na świat z wysokości 2.5m, stąpać po dziwnej powierzchni i nie mieć żadnych normalnych perspektyw na zejście na ziemię.
Ach, zapomniałabym o najważniejszym. A mianowicie miejscu, z którego było robione to zdjęcie. Nie tam żadna scena. bo ta to już mi przestała wystarczać. Nie żadne "zabarierki" bo te też są passe! Przy pomocy pana Tomka i niesamowicie "lotnych" ochroniarzy udało mi się wdrapać na dach kontenerka w którym wcześniej przygotowywali się do występów artyści. Całkiem miłe doświadczenie, patrzeć na świat z wysokości 2.5m, stąpać po dziwnej powierzchni i nie mieć żadnych normalnych perspektyw na zejście na ziemię.
I fajnie było widać scenę z boku :) A po chwili z mroku i z tłumu pojawiła się drabka, po której bezpiecznie udało mi się zejść na dół. Żyję i mam się dobrze skubańce.
I ze sceny. Aż się sama podziwiam teraz po czasie, że wtedy nie spadłam i nie zabiłam się na śmierć. W końcu było tyle okazji...
Brathanki mówią "pa pa!". Jeszcze chwila, a nie zdążyłabym na pożegnanie, a wszystko przez moje buszowanie po dachu. Jakby nie patrzeć takie dachowanie ma swoje dobre i złe strony. Dobra to ta od strony sceny a zła ta od strony nie sceny. Dodatkowo od strony sceny była drabka. Drabka, o ile jest stabilnie ustawiona na ziemi i ma szczebelki to też jest dobrą stroną. Gorzej, jak wszyscy asekuranci uciekli a drabka chwieje się niebezpiecznie.
I Brathanki w kontenerku 1051. sympatyczna ekipa, przyzwoita muzyka, wesoły koncert. Podobało mi się. Dodatkowym plusem był fakt otrzymania od tego pana w pasiastej koszuli pałeczek do perkusji z tegoż dzisiejszego koncertu + autografy na nich. Tak w ramach urodzin. Wesoło :}
Co się działo później?
krótko po północy odśpiewanie przez Natalione "Sto lat" przy kiełbasie za pamiętne taloniki ;> Później odtańczenie tego specyficznego tańca do muzyki z tego teledysku co klocki lego se jeżdżą. W związku z tym odtańczeniem jest związana inna historia - pewien ciekawski pan od nagłośnienia zajrzał nam do kontenerka w momencie naszego świętowania i mówiąc w skrócie "przyłączył się" do nas. No i słów kilka o wyprzedażach i takie tam. A później zgrabna wymówka i szybki myk do domu.
Podsumowując - Ja chcę jeszcze raz! ;)
One Response to “ ”
Zdjęcie Spajsetek najbardziej Mi się spodobało.! ;]] Jednej chyyba staniczek wychodzi.! ;o ;))
Prześlij komentarz