It's always better when we're together :}
Ciągle redhead. Mam się dobrze. Mam was w nosie, gile moje kochaniutkie ;>
I Nataliona. Ciągle ta sama. Wytrzymuje ze mną już dobre 15 lat? dobrze mówię? od przedszkola? Za to należy jej się jakiś order uśmiechu :> mi też, ale nie wypada mi o tym mówić tak otwarcie;P
Dokładnie w taki sposób malowałam kiedyś chochoła w komiksie na konkurs o Wyspiańskim. Gdybyśmy się tak okrutnie nie rozminęli w latach, to Wesele wyglądałoby zupełnie inaczej.
Ponownie Nataliona. Ekhem, przerwa w sprzątaniu dziedzińca, jakby pytał kto;}
No to się wtopiłam w czerwień i rudzień bluszczu. Już 4 miesiące jak tam pracuję, a to dopiero pierwsze zdjęcia w tej scenerii. Chwilę potem dwugodzinne sprzątanie kominka. Sprzątanie jakiego świat nie widział. No dobra, świat może widział, ale sam kominek na pewno nie ;}

Tak sobie zreasumuję tutaj, bo końcówki notek to idealne miejsce na reasumowanie.
  • Studia się zaczęły już jakiś czas temu, generalnie jest fajnie. Szczególnie na integracjon-miting. Takie przywileje dużych miast :}
  • Staż całkiem przyjemny. Ostatnio dowiedziałam się, że jak go skończę, to będe odporna na stres i wszystko inne conajmniej jak po wojsku ;) Szczerze powiedziawszy coś w tym jest.
  • Jesień. Pora roku która (jeśli słoneczna) zawsze wywołuje we mnie pozytywne odczucia. Jest pięknie. Jest czerwono, żółto, zielono i brązowo. Jest słonecznie. Jest kolorowo, motyle pozdychały, chomiki mnożą się na potęgę. Prawie jak chińczyki.
  • Jutro czeka mnie zamiatanie liści przed muzeum. Przeżyję. Choćbym miała zamiatać 3 godziny, a te małe gnojki ciągle miałyby przylatywać; przeżyję. Choćbym miała na chodniku odpierdzielać taniec na liściu - przeżyję. Sama kompromitować się nie będę ;)
za moment kolejne paczki dla mentalnych powodzian.

This entry was posted on niedziela, 5 października 2008 and is filed under ,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.