Hej w góry, w góry...
Szklarska Poręba.
Góry przywitały nas kolorami jesieni i niesamowicie fotograficzną pogodą.
Z jednej strony świeciło słońce, z drugiej nadciągały ciemne chmury, które ukrywały przed nami szczyty gór i nasz cel.
Jeden rzut oka za siebie, powstrzymując paniczny strach (te wyciągi od zawsze mnie przerażały, ale miałam koło siebie Andzie, która się w ogóle nie bała, chociaż ma dopiero 1/2 lat co ja ;)
Wjeżdżając wyciągiem na Szrenice z minuty na minutę robiło się coraz zimniej.
I niekoniecznie chodzi o zimno zewnętrzne. Kiedy spojrzeć na spalone kwaśnymi deszczami połacie lasu w środku robi się tak jakoś chłodniej, smutniej. Nieprzejednane są siły natury.
Zupełnie inny świat. Cisza, pustka, zniszczenie. Świszczący wiatr i porażające zimno. Robi wrażenie.
i tylko gdzieniegdzie jakiś człowiek spiesznie zniknie za horyzontem...
ponury krajobraz.
i ponure wrażenia.
To się nazywa chodzić z głową w chmurach.
czas ucieka...
więc szybko dotarliśmy do schroniska na szczycie Szrenicy, posililiśmy się gorącą herbatą z cytryną (+ dwa cukry na sztuke ;D) Wszędzie niesamowite widoki i przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Ach, chyba nie piłam lepszej herbaty!
Cała nasza paczka przed schroniskiem ;)
Ruszyliśmy w dół. Drogą ciężko toczył się STAR TurboElo 2.0 z sympatycznym panem od pilnowania drewna na górze.
Las powoli zaczął przybierać jesienne kolory. Coś pięknego.
Ewelina wpasowała się kolorystycznie w tło ;D tak, to ta od podtrzymywania mnie w równowadze, kiedy upadałam ;}
Zejście do wodospadu Kamieńczyka
Kolorystyka powalała.
:}
cali i zdrowi dotarliśmy pod sam wodospad.
W takich miejscach człowiek czuje się strasznie malutki. Tyci. Nieważny i nieistotny.
i teraz próba innego obiektywu ;] lasy pierwsza klasa. Takich u nas na wsi nie ma.
ale takie motywy można spotkać czasem.
Chociaż takich leśnych skrzatów często się nie spotyka ;) Czyżby to legendarny Duch Gór Rzepiór?
Po paru godzinach wędrówki dotarliśmy do miasta. Szklarska Poręba jest tylko trochę większa od Zdun, liczy sobie niecałe 7tys mieszkańców i jest w zupełnie innym świecie.
Bajkowe krajobrazy.
i klimatycznie ulokowane schroniska i domy. Ech, coś fajnego.
Drobne makro przy okazji pizzy. Pizzy giganta!
Oliwka zniecierpliwiona czekaniem przed Netto.
Ciasteczkowy Potfur :)) czyli Mikołaj i jego druga twarz.
Mariusz-wolontariusz i Ewelina :} głupawka pod Netto.
Swojskie klimaty ;D
Panoramka.
Kościół wśród gór i drzew. Fajnie, chociaż gdybym miała iść takie kilometry co niedziele to bym chyba zrezygnowała :>
Tuż po zachodzie słońca.
koniec.

Wyruszyliśmy z Krotoszyna krótko po 14 w piątek. Po godzinie dotarliśmy do Leszna, później do Wrocławia i do Jeleniej Góry spotykając po drodze mnóstwo spieszących się gdzieś ludzi. W miarę upływania drogi przedziały się wyludniały. Do Szklarskiej Poręby dotarliśmy po godzinie 21. Wjeżdżając pod górę do schroniska przez okna widzieliśmy zachmurzone niebo i księżyc, który próbował przebić się przez chmury. Kierowca pomógł nam wypakować bagaże i po chwili zniknął w mroku. W drzwiach schroniska przywitała nas przesympatyczna pani. Wkrótce potem wszyscy znaleźli swoje pokoje i przydzielili sobie łóżka. Noc minęła szybko i spokojnie. Rankiem obudził nas szum strumyka za oknem...
Słońce leniwie wschodziło nad górami rzucając przez okna pierwsze promienie. Ze wzrokiem wpatrzonym w przestrzeń trwaliśmy przy śniadaniu. Czas się zbierać, przemknęło nad głowami i 15 minut później czekaliśmy z plecakami przed schroniskiem. Okolica była przepiękna. Czyste powietrze dodawało sił do zmierzenia się z potęgą natury. Kręte ścieżki prowadziły nas wyżej i wyżej, a życie w mieście powoli zaczynało się budzić. Gdzieniegdzie ktoś otwierał swój kramik z pamiątkami, a my szliśmy dalej. Dotarliśmy do wyciągu, odczekaliśmy swoje z kolejce i ruszyliśmy do góry. Z każdą kolejną minutą robiło się coraz zimniej. Wjeżdżaliśmy na sam szczyt trzymając głowę w chmurach. Co jakiś czas oglądaliśmy sie za siebie i wtedy dawało się słyszeć zduszone okrzyki zachwytu. Za nami rozciągała się przepiękna panorama. Tego nie da się opisać! Na górze czekał na nas wiatr. Niesamowite miejsce przypominające pobojowisko i spokój, wielki spokój.  W schronisku na Szrenicy wypiliśmy gorącą herbatę z cytryną i nabraliśmy sił do dalszej podróży. Zaczęło sie przejaśniać. Chmury ustąpiły miejsca słońcu i naszym oczom ponownie ukazał się niesamowity widok. Schodziliśmy z góry jak szaleni ciesząc się z każdego kawałku krajobrazu pokazującego się na horyzoncie. Ta jesień, te kolory! oszałamiające.  Wkrótce później pojawił się strumyk gdzieś z lewej strony ścieżki, z biegiem czasu powiększał się i coraz żwawiej gnał w dół. Przed nami malował się wodospad Kamieńczyk. Przed wejściem dostaliśmy gustowne czerwone kaski i zeszliśmy na dół. Porażające! Krótka sesja zdjęciowa i wracamy do góry. Dalej już tylko droga do miasta. W mieście znaleźliśmy pizzerię, a w niej Pizze Giganta, która wywowłała we wszystkich ogromne emocje. Dobre humory ustępowały powoli miejsca małemu głodowi, który czaił się gdzieś w pobliżu. Po takiej dawce energii wybraliśmy się z powrotem do schroniska.
Kolacja. Noc. Śniadanie. Pakowanie się do wyjazdu. Pożegnanie gór i pani ze schroniska i półgodzinny spacer na dworzec. Wszystkim udzielił się smutek związany z wyjazdem z takiego miejsca. Jeszcze przez godzinę mieliśmy okazje patrzeć przez okna pociągu na góry, zamek Chojnik i okolice. W Jeleniej Górze mieliśmy 4 minuty aby znaleść pociąg do Wrocławia. Droga upłynęła nam śpiewająco. Na dobre i na złe, Gdzie strumyk płynie z wolna, Hej sokoły i inne chwytliwe hity. Ci bardziej zmęczeni przysnęli zaraz po wejściu do pociągu. We Wrocławiu zjedliśmy obiad, odczekaliśmy trochę do następnego pociągu i odjechalismy w siną dal. Śląsk żegnał nas deszczem...

Dziękuję!

Po weekendzie spędzonym w górach stwierdzam, że niezależnie od pory dnia, góry są piękne. Długo zastanawiałam się, co ludzie w nich widzą? Teraz, kiedy jestem już nieco starsza wiem. W miejscach takich jak te, zaczynamy dostrzegać potęgę i piękno natury, chowając w kieszeń człowieka, jego dumę i niestety niszczycielskie zapędy.

This entry was posted on wtorek, 6 października 2009 and is filed under ,,,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

One Response to “ ”

Anonimowy pisze...

:*